Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow ocenia, że Rosjanie mają zasoby na trzy–cztery zmasowane ataki pociskami skrzydlatymi na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. Później uderzenia będą w całości uzależnione od dostaw dronów kamikadze z Iranu. Jak wiadomo, te spore modele latające, mimo względnie dużego zaawansowania technologicznego, łatwiej zwalczyć niż „pełnokrwiste” pociski skrzydlate, których produkcję, niestety, Rosja może podjąć w większych ilościach, gdy tylko zdoła obejść embargo. Dlatego jedyną drogą jest systematyczne wzmacnianie obrony powietrznej Ukrainy.
Czytaj też: Surowikin. Nowy dowódca Rosjan zwiastuje kampanię terroru
Jakie są rosyjskie zasoby?
Na frontach niewiele się zmienia. Walki koncentrują się wokół miasteczka Kreminna, gdzie obie strony przeprowadziły kilka szturmów – ale miały charakter nękający i zapewne przysporzyły tylko wzajemnych strat. Oczywiście poszła w ruch też artyleria.
Kolejny obszar ciężkich batalii to nadal okolice Bachmutu i Sołedaru. Grupa Wagnera niestrudzenie wysyła szturm za szturmem, walki trwają na przedmieściach obu miejscowości. Jeden z Ukraińców z rejonu Doniecka, który został siłą wcielony do rosyjskiego wojska, trafił do wagnerowców, a następnie zbiegł, opowiadał, że panują tam straszne układy. Grupa wciąż pozyskuje rekrutów bez żadnego przeszkolenia, prosto z rosyjskich więzień. Są systematycznie wysyłani do samobójczych ataków i wykazują się szczególnym okrucieństwem. Jedni skazani na śmierć, inni chorzy bez szans na wyleczenie – są jak swoiste żywe torpedy.