Świat

Nawet 50 stopni C. Potężne upały doskwierają całemu światu. A my nadal jedziemy na gapę

Rzym, 18 lipca 2023 r. Rzym, 18 lipca 2023 r. Gregorio Borgia / Associated Press / East News
Jak gorąco by nie było, ile osób by zmarło – to wszystko już doskonale wiemy. Jedyne nowości to zasięg niekorzystnych zdarzeń. Sytuacja powtarza się co lato i pora wyciągnąć wnioski. Okoliczności i tak je wymuszą.

Ponadstandardowe upały męczą półkulę północną, także Japonię i Chiny (padł m.in. chiński historyczny rekord: 52 st. C). Cierpi basen Morza Śródziemnego: 44 st. C w Hiszpanii, 46 na Sardynii, w kilku częściach Włoch ostrzegano, że bardzo wysokie temperatury utrzymają się przez kolejne naście dni. W lipcu w Maroku i Algierii notowano po 48 st. Rządy obu krajów, oswojonych przecież z upałami, przestrzegają mieszkańców i turystów, by uważali. W zeszłym roku latem, które nie było tak gorące jak obecne, w Europie zmarło ponad 60 tys. osób.

Lasy płoną tam, gdzie zwykle się nie pali

Stany podwyższonej ostrożności związane są też ze spodziewaną falą pożarów, zwłaszcza lasów. Już płoną w środkowej Grecji, na hiszpańskiej wyspie La Palma i w południowej Szwajcarii. Tam co prawda na niezbyt sporej powierzchni, raptem 100 ha – w Hiszpanii czy Grecji, jak się pali, to na znacznie większym obszarze – ale przecież szwajcarska część Alp nie jest tradycyjnym miejscem leśnych pożarów. Tyle że było bardzo sucho w czerwcu i pierwszej połowie lipca, więc ogień znalazł porządne paliwo. Na dodatek pełga po bardzo stromych, niedostępnych zboczach. Strażakom, gaszącym przede wszystkim z powietrza, nie pomaga porywisty wiatr.

Podobnie, ale na jeszcze większą skalę, dzieje się za Atlantykiem. Wrażenie robi informacja o sytuacji w kalifornijskiej Dolinie Śmierci, gdzie o północy 17 lipca utrzymywała się temperatura 49 st. W Stanach Zjednoczonych – też przyzwyczajonych do ciepła – upałami dotknięte jest ok. 100 mln osób, wiele z nich jest zamkniętych w tzw. kopule ciepła, wypełnionej suchym powietrzem, które blokuje dopływ nowego powietrza i wilgoci.

W Ameryce też się pali, szczególnie intensywnie w Kanadzie, gdzie na początku tygodnia było aktywnych przeszło 900 ognisk pożarowych. Blisko 600 znalazło się poza kontrolą służb gaśniczych. Znów, jak wcześniej w czerwcu, dymy docierają do największych amerykańskich miast położonych setki i tysiące kilometrów dalej.

Czytaj też: Susze i pożary w Skandynawii. Europie odbije się czkawką

Za gorąco nawet na lody

Ale jakby nie było gorąco, ile osób by zmarło – to wszystko już doskonale wiemy. Jedyne nowości to zasięg niekorzystnych zdarzeń. Sytuacja powtarza się co lato i pora wyciągnąć wnioski. Okoliczności i tak je wymuszą. Amerykańska prasa opisuje przypadek pewnego wytwórcy lodów z Arizony, który narzeka, że jest za gorąco, by klienci kupowali lody. Na szczęście akurat są zamknięte szkoły, więc nie wydają posiłków uczniom, co przyczyniło się do sezonowej obniżki ceny mleka, a to pozwala zrekompensować ubytek klientów.

Skoro lato staje się nieznośne nad Morzem Śródziemnym, to ucierpi branża turystyczna. Rzym, kurorty tureckie, tunezyjskie czy francuskie zaczynają straszyć skwarem jak z Dubaju. Przemysł turystyczny stoi na statystykach, stara się dokładnie liczyć i mierzyć. Ustalono więc, że w porównaniu z zeszłym rokiem ok. 10 proc. osób zarzuciło plany wyjazdu nad Morze Śródziemne między tegorocznym czerwcem i listopadem właśnie z powodu nieakceptowalnej pogody.

W zamożnych państwach często podróżują osoby starsze, mające czas i pieniądze, ale z różną kondycją i stanem zdrowia. Ci zmagający się z kłopotami oddechowymi lub narzekający na serce powinni uważać w pierwszej kolejności. To stworzy nowe wyzwania dla biur podróży (czy można domagać się zwrotu pieniędzy, skoro w miejscu docelowym zrobiło się nieznośnie gorąco?) i branży ubezpieczeniowej. Z drugiej strony w Dolinie Krzemowej od lat pojawiają się chętni, by zmierzyć się z ekstremalnym skwarem, ale pogoń za upałami raczej nie stanie się przepisem na model biznesowy, który zapewni utrzymanie całym regionom żyjącym z turystyki.

Ekstrema pogodowe: nowa normalność

Władze Włoch już świetnie zdają sobie sprawę, że turyści będą szukać chłodniejszych miejsc do spędzania urlopów albo zmienią terminy podróży, przełożą je na wiosnę i jesień. W przypadku rodzin z dziećmi, ograniczonych terminami wakacji szkolnych, trudno o elastyczność, ale pozostali mogą już myśleć o ucieczce w inne rejony kalendarza. Co oznacza reorganizację lub wręcz rewolucję w obsłudze ruchu turystycznego, czym na południu Europy zajmuje się duża część społeczeństwa. Klienci bez wakacji jakoś się obejdą, świadczący im usługi przedsiębiorcy i pracownicy – już nie.

Tak samo nie da się ignorować nowych warunków dla rolnictwa, a jakiekolwiek perturbacje na polach i pastwiskach wpływają na wyższe ceny żywności. A że handluje się nią na rynku globalnym, to każdy niedobór spowodowany brakiem deszczu lub jego nadmiarem odbija się na cenach na całym świecie. Bo po przeciwnej stronie Eurazji pada. W Chinach 230 tys. osób ewakuowano z powodu tajfunu. W Korei Południowej nawalne deszcze doprowadziły do powodzi błyskawicznych, zalania tuneli i osunięć ziemi, zginęło 26 osób.

Splot niemożliwych do przegapienia pogodowych zdarzeń, składających się na tzw. nową normalność czy nową normę, jest smutnym potwierdzeniem przestróg środowiska naukowego. Od dekad zapowiadano, że skoro będzie cieplej, to nieubłagane prawa termodynamiki sprawią, że czeka nas przekładaniec ekstremalnych zjawisk pogodowych, w tym susz i ulew. Przynajmniej na razie drastyczna rzeczywistość nie ma przełożenia na skuteczną walkę z zawinionymi przez ludzi przyczynami zmian klimatu. Dotychczasowe wysiłki okazują się niewystarczające, już bardzo niedługo dobijemy do poziomu ocieplenia rzędu 1,5 st. C względem epoki przedprzemysłowej, co umownie uznawane jest za próg, po przekroczeniu którego ruszy kaskada katastrof.

Pogoda: Dlaczego grożą nam coraz częstsze nawałnice i powodzie

Upały: jak się ochronić?

W obliczu kryzysu są trzy wyjścia. Można udawać, że nic się nie dzieje i wszystko gra. W weekend Hiszpanie wybiorą parlament, głosowanie nazywane jest referendum w sprawie klimatu, na języczek u wagi typowana jest partia Vox, która nie daje wiary w naukowe ustalenia o genezie zmian klimatycznych.

Można się też do okoliczności tworzonych przez kryzys dostosować. Tym teraz najchętniej zajmują się politycy i przedsiębiorcy: Kalifornia i Hiszpania debatują o tym, komu w pierwszej kolejności dawać wodę – golfistom czy rolnikom. Tym ostatnim obiecywane są nowe odmiany roślin, które pozwolą ratować plony itd.

Czytaj też: Jak zadbać o psa lub kota w czasie upałów?

A obywatele? Ratują się jak mogą. Popularne stają się rady płynące od społeczeństw, dla których takie temperatury to nic nadzwyczajnego. Dowiadujemy się więc, że kto może, niech zostaje we wnętrzach w ciągu dnia. Na Bliskim Wschodzie, w Indiach czy Azji Południowo-Wschodniej okna są szczelnie zasłonięte, klimatyzatory i wiatraki chodzą pełną parą. O ile są i płynie prąd. Gdzie są z nim problemy – np. w Iraku – alternatywą stają się bryły lodu, kupowanego i przynoszonego do domów. Poza tym w tropikach inaczej się buduje, w najkorzystniejszej sytuacji są posiadacze mieszkań o grubych ścianach i z wysokimi stropami (ciepłe powietrze wędruje ku górze). Można się ratować wilgotnymi zasłonami, a kto musi być na dworze, korzysta z mokrych kompresów kładzionych na głowę. Tego lata – i pewnie przez wiele następnych – taka wiedza i triki będą się upowszechniać na coraz większych obszarach Europy i dalszych szerokościach geograficznych. Jak sugestie niemieckich lekarzy, by brać przykład z sąsiadów z Południa i też – w miarę możliwości – robić sobie sjestę.

Ale adaptacja zajmuje tyle czasu i zasobów, że odwraca uwagę od walki z przyczynami kryzysu. Na to nie mamy jeszcze ochoty i wyczuwają to przywódcy demokracji, autokracji, małych i wielkich biznesów. Nadal jedziemy na gapę, na ropie, węglu, gazie i spalanej biomasie, na koszt atmo- i biosfery, zaciągając dług u przyszłych pokoleń. Włoskie i amerykańskie termometry pokazują, że dotychczasowe wysiłki i rwetes towarzyszący deklaracjom o węglowej neutralności są dopiero początkiem tego, co jako ludzkość powinniśmy zrobić. Zadanie wydaje się jednak tak wielkie, że aż paraliżuje. Poza tym upały kiedyś się skończą, jesienią i zimą będzie się je wspominać nawet z pewną nostalgią. I tak do kolejnego, jeszcze cieplejszego lata.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną