Czechy i Rumunia walczą z potężnym żywiołem. Wezbrały Łaba i Dunaj, prognozy są złe
Podniesiony poziom wód wzdłuż czesko-polskiego pogranicza kojarzy się jednoznacznie z powodzią tysiąclecia 1997, jednym z najtragiczniejszych wydarzeń we współczesnej historii Polski. Choć w pamięci zbiorowej zapisało się przede wszystkim jako kataklizm siejący zniszczenie na Dolnym Śląsku, wiele szkód wyrządził również po czeskiej stronie.
Istnieją poważne obawy, że sytuacja sprzed ćwierćwiecza przynajmniej częściowo się powtórzy. Czeska straż pożarna i służby meteorologiczne szacują, że wody w Odrze i innych rzekach jest nawet więcej niż w czasie tragicznego w skutkach zalania sprzed lat. Ewakuowano co najmniej 5 tys. osób, ta liczba stale rośnie – jak wynika z niedzielnej depeszy Reutersa.
Według szacunków czeskiego MSW ponad ćwierć miliona mieszkańców nie ma prądu, operatorzy komórkowi informują o przerwach w dostawach internetu i sygnału telefonicznego przede wszystko na obszarach przygranicznych z Polską i Niemcami.
Czytaj też: Ekspresowy potop. Czas się przygotować na błyskawiczne powodzie
Czechy walczą z żywiołem
Samorządowcy ze Szpindlerowego Młyna, popularnej zwłaszcza zimą miejscowości w czeskich Karkonoszach, nakazali mieszkańcom opuścić domy ze względu na bardzo wysoki poziom Łaby. Rzeka ma źródło na północny zachód od centrum górskiej miejscowości, w pobliżu jest tama i zbiornik retencyjny.