Monachium, dzień 2. Jak nie stać się menu na stole Putina i Trumpa? Zełenski budzi Europę
Wystąpienie Wołodymyra Zełenskiego na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa było pod wieloma względami szczególne. Na scenę w hotelu Bayerischer Hof wszedł kilka dni po tym, jak w wyniku jednostronnej inicjatywy Donalda Trumpa został pominięty w rozmowach mających zakończyć wojnę w jego kraju. I gdy równie pominięci zostali jego europejscy partnerzy.
Wszedł w atmosferze uwidocznionych i podsyconych przez piątkowe przemówienie wiceprezydenta J.D. Vance’a różnic w postrzeganiu nie tylko świata, ale i wartości, demokracji i debaty publicznej. I wszedł być może po raz ostatni jako urzędujący prezydent Ukrainy. Zełenski wciąż sprawuje urząd, już prawie rok po formalnym upływie kadencji, bo przeprowadzenie kolejnych wyborów uniemożliwia stan wojenny i nieuregulowany status terytoriów okupowanych.
Jeśli rzeczywiście uda się uzgodnić jakiś rozejm, droga do nowej elekcji teoretycznie stanie otworem. Domaga się tego nie tylko Rosja, która wręcz nie uznaje legalności Zełenskiego. Liczni rywale prezydenta na krajowej scenie szykują się do przejęcia schedy. Nie ma wątpliwości, że zawieszenie broni na froncie będzie oznaczać w Ukrainie wznowienie politycznej walki, a może i wojny.
Czytaj też: Świat będzie wrzał. Druga kadencja Trumpa może być bardziej destrukcyjna niż pierwsza
Zełenski budzi Europę
Na razie Zełenski wciąż jest dla monachijskiego audytorium bohaterem.