Rijad przygotował grunt. Negocjacje na skróty sprzyjają Rosji, Trump stwarza groźny precedens
Najpierw wznowienie stosunków i nawiązanie linii komunikacyjnych, by omawiać kwestie najbardziej „drażliwe”. Później – ale tak szybko, jak to możliwe – wyznaczenie ambasadorów. Dalej ustalenie zasad porozumienia pokojowego w Ukrainie, a gdy to się powiedzie, nawiązanie dalszej i pełniejszej współpracy na wszelkich polach gospodarki i geopolityki. Tak z grubsza prezentuje się plon negocjacji, które szefowie dyplomacji Rosji i Stanów Zjednoczonych prowadzili w stolicy Arabii Saudyjskiej.
Rosjanie triumfują, choć nie jest cukierkowo
Ich rezultat to także przerwanie kordonu sanitarnego wokół rosyjskiego prezydenta Władimira Putina i legitymizacja podboju jako pełnoprawnego instrumentu prowadzenia polityki. Rosjanie po wyjściu z czterogodzinnych rozmów triumfowali. Podobał im się ton spotkania, biegunowo różny od tego z czasów prezydentury Joe Bidena. Amerykanie, mówią Rosjanie, kierują się „nową logiką”, nie stawiają warunków wstępnych, rzeczowo dyskutują i traktują Moskwę jak normalnego partnera. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow chwalił Donalda Trumpa za to, że jako „pierwszy z zachodnich liderów” wykluczył członkostwo Ukrainy w NATO. Z kolei Marco Rubio wspomina o „nadzwyczajnych możliwościach”, które pojawią się, gdy oba mocarstwa dojdą do ładu z sytuacją w Ukrainie.
Oczywiście nie jest cukierkowo, w szeregu spraw nie ma zgodności, przede wszystkim Rosja nie chce sił rozjemczych w Ukrainie wystawionych przez państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zdaniem Ławrowa stanowiłoby to „bezpośrednie zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej”.
Zresztą Ławrow jest weteranem takich rozmów. Ma ogromne doświadczenie, w jego wypadku największym problemem może być nie tyle repertuar zagrań negocjacyjnych, ile brak papierów.