Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Rosjanie śledzą polskie wybory. Przyszły prezydent nie musi ich lubić, na co innego liczą

Wybory prezydenckie w Polsce z uwagą śledzą rosyjskie media. Wybory prezydenckie w Polsce z uwagą śledzą rosyjskie media. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
Wybory w Polsce wpisują się w szerszy obrazek: Węgry są prorosyjskie, Słowacja balansuje, w Czechach najpewniej wróci do władzy Andrej Babiš. Zostają Polska i Rumunia, ta druga już odpadła.

Wybory prezydenckie w Polsce z uwagą śledzą rosyjskie media, komentują kremlowskie agencje, dzienniki, propagandyści, są nimi przejęte media społecznościowe. Mile tu zaskakuje silny wzrost poparcia dla Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, postrzegany jako kontestacja partii głównego nurtu. Najbardziej cieszy zwrot antyukraiński i właśnie takie nagłówki dominują: „Wzrost poparcia dla kandydatów antyukraińskich w Polsce” („Izwiestia”), „Polacy zmęczyli się Ukrainą” („Komsomolska Prawda”), „Wyniki pierwszej tury potwierdzają, że Polska skręca na prawo” („Wzgliad”).

Lojalny Nawrocki

„Te wybory decydują o składzie ewentualnego korpusu okupacyjnych wojsk polskich w Ukrainie, jeśli Francja i Wielka Brytania je tam wyślą” – pisze Siergiej Markow, najchętniej odpytywany przez zagraniczne media prokremlowski komentator. Na Telegramie notuje: „Trzaskowski (nie pamiętam nazwiska, marionetka Tuska i noname) jako proeuropejski rusofob i trumpofob poprze decyzję swojego szefa i Komisji Europejskiej o wysłaniu polskich wojsk do Ukrainy. Nawrocki jako rusofob, ukrainofob, eurofob i trumpofil opowie się przeciw”.

Rosjanie podkreślają, że kandydatów dzielą zaledwie ok. 2 pkt proc. Ale żaden w pełni ich nie zadowoli – tłumaczy politolog i, jak się przedstawia, znawca Polski Stanisław Stremidłowski w rozmowie z „Wzgliad”.

Reklama