USA Trumpa śledzą wybory w Polsce. PiS gra amerykańską kartą, ale argumenty ma mizerne
Stosunki USA z Polską nigdy nie były tak znakomite, słyszą polscy dyplomaci od przedstawicieli administracji Donalda Trumpa. To oczywista oczywistość – dla amerykańskiego prezydenta jesteśmy prymusem wśród krajów nielubianej przez niego Unii Europejskiej i nieufnie traktowanego NATO. Spośród państw Sojuszu wydajemy najwięcej na obronę, kupujemy tony amerykańskiej broni i sprzętu wojskowego i deklarujemy, że relacje z Waszyngtonem to dla Polski strategiczny priorytet.
Prezydent zachował miłe wspomnienia z podróży do Warszawy w 2017 r., gdzie ówczesny rząd PiS obiecywał nazwanie bazy wojsk amerykańskich mianem „Fort Trump”. – W świecie Trumpa Polska ma mnóstwo politycznego kapitału i jest to pomocne – mówi Daniel Fried, największy bodaj polonofil w Ameryce. Nie zapominajmy jednak, że Fried, były ambasador w Warszawie, to przede wszystkim dyplomata, a dyplomaci z przyzwyczajenia niejako w rozmowach z dziennikarzami okazują często urzędowy optymizm.
Bo co właściwie wynika z tej sympatii dla Polski okazywanej przez obecną ekipę rządzącą w USA?
Duda Trumpa nie przekonał
Waszyngton uważnie przygląda się wyborom prezydenckim w Polsce. Trump i jego pretorianie nie ukrywają, że zwycięstwa życzą Karolowi Nawrockiemu. Kandydat PiS spotkał się w Białym Domu z amerykańskim prezydentem i zrobił sobie z nim fotkę. Trumpistów łączy z pisowcami pokrewieństwo światopoglądów. Największym przyjacielem polskiej prawicy jest wiceprezydent J.D. Vance, ideologiczny guru MAGA i America First.