Strategia Ameryki Trumpa. To nie był dobry tydzień dla Europy, a teraz jeszcze to
To nie był dobry tydzień dla relacji transatlantyckich, jakie tradycyjnie uważaliśmy w Europie i NATO za podstawę bezpieczeństwa, stabilności i rozwoju. Najpierw sekretarz stanu USA Marco Rubio nie znalazł czasu, by choć na kilka godzin wpaść do Brukseli na spotkanie z sojusznikami zebranymi na sesji ministerialnej NATO. Oczywiście ma sporo na głowie, ale tak samo zajęci jego poprzednicy dawali radę.
Potem do europejskich mediów wyciekł zapis rozmów przywódców na temat Ukrainy, z którego wynika niepokój, iż USA są o krok od „zdrady” Kijowa, polegającej na zaakceptowaniu rosyjskich roszczeń terytorialnych w porozumieniu pokojowym, bez zrównoważenia tego gwarancjami bezpieczeństwa. Chwilowo, jak się zdaje, „proces pokojowy” wrócił do punktu wyjścia – po rozmowach w Moskwie zarówno Waszyngton, jak i Kreml mówią jedynie, że warto było rozmawiać, ale nie deklarują żadnego istotnego postępu. Niemniej pogłębiła się niepewność, czy sformułowane przez Europejczyków korekty do „planu pokojowego” noszącego ślady cyrylicy zostały przez Amerykanów uwzględnione.
Na dodatek niemiecki generał odpowiedzialny za wojskowe kontakty z Pentagonem zwierzył się, że ich ostatnio nie ma. I że Waszyngton świadomie ignoruje Berlin, mimo iż to w Niemczech wciąż stacjonuje najwięcej wojsk i dowództw USA w Europie, a dla sprawności działania NATO relacje Bundeswehry z siłami zbrojnymi Ameryki są kluczowe.
Jakby tego było mało, pojawiły się doniesienia, że Stany Zjednoczone usiłowały zablokować plan wykorzystania zamrożonych aktywów banku centralnego Rosji do zabezpieczenia pożyczki „reparacyjnej” dla Ukrainy, czyli faktycznie odgrywały rolę lobbystów Moskwy na europejskim podwórku.
Czytaj też: