Chiny budują największy system zapór wodnych na świecie. Mogą być z tego kłopoty
Chiny budują największy instrument hydroelektryczny na świecie. Tworzą kaskadę zbiorników zaporowych na rzece Yarlung Tsangpo, najdłuższej w Tybecie i piątej najdłuższej w Państwie Środka. W Polsce pewnie znanej lepiej pod indyjską nazwą Brahmaputra. Na jej wybitnie wartkim nurcie powstanie kilka elektrowni. Różne odcinki rzeki zostaną spięte drążonymi w skałach tunelami. Po wykorzystaniu przewyższenia sięgającego 2 tys. m i podłączeniu długiego na setki kilometrów łańcuszka obiektów produkować się tam będzie w sumie trzy razy więcej energii elektrycznej, niż generuje największa na świecie Tama Trzech Przełomów (grodząca Jangcy i też położona w Chinach).
Tajemnicza wielka zapora
Budowa zaczęła się w lipcu, powinna się skończyć w 2033 r. Pochłonie ok. 160 mld dol. Projekt jest więc spory. I choć latem w obecności kamer inaugurował go chiński premier, to od tamtej pory Pekin niechętnie się zaporami chwalił. Wolał otaczać je aurą tajemnicy, jak wszystko, co związane z ostro kontrolowanym Tybetem. Tymczasem z aktualnych zdjęć satelitarnych wynika, że prace wstępne są zaawansowane. Przesiedlono miejscowości, wytyczano drogi i mosty. Zorganizowano magazyny do przechowywania materiałów wybuchowych, którymi rozsadza się skały zawadzające budowniczym.
Chińskie władze zapewniają, że projekt zostanie przeprowadzony z poszanowaniem potrzeb przyrody. Trudno to sobie wyobrazić. Chodzi o mozaikę wciąż naturalnych siedlisk, obszary chronione i urzekające krajobrazy. Yarlung Tsangpo płynie najgłębszym kanionem świata. Szczyty górują tam nawet 6 tys. m nad rzeką.