Zegar zawieszony na tekturze obitej w związku z zimą wykładziną podłogową odmierza Antoniemu czas. Tosiek (zdrobnienie dla znajomych) zwleka się spod pikowanej kołdry i zanim przejdzie do toalety, wkłada pod kozę płyty wiórowe i wychodzi z sagankiem przed altankę po porcję śniegu. Podgrzawszy śnieg, moczy w wodzie serwetki stołowe i przeciera miejsca widoczne – czyli twarz i okolice. Posiada duże pudełko stołowych serwetek, w które ciepła woda dobrze wsiąka. Na pudełku jest napisane Surrender for her. W filologię nie wnika, ale przez wzgląd, że mają choinkowe motywy, domniemywa, iż właścicielka zakupiła je na wigilijną kolację, ale po świętach przeterminowały się tematycznie. Co do towarów toaletowych Antoni ma zasadę: bierze tylko wystawione na zewnątrz kontenera. Bo w ten sposób właściciele towaru informują, że jest wart wzięcia.
Przeglądając się w kawałku lustra, rozkleja palcami kosmyki brody, zbite z powodu wilgoci. Broda, będąc najbardziej na widoku, jest w środowisku Antoniego wizytówką. Świadczy o człowieku tak samo jak biały kołnierzyk w środowisku kanciastych, czyli lokatorów bloków z betonu. Broda jest jak curriculum vitae. Właściciela brody posiadającej zmotoryzowany łupież, czyli wszy, w środowisku nazywa się trollem. Skoro nie dba o część widoczną, znaczy, że nogi już na pewno gniją mu żywcem.
Po toalecie Antoni zalewa zieloną herbatkę na sznureczku oligocenką wrzącą tymczasem w drugim saganie. Zimową porą skupienie nad herbatą czasem rozpraszają mu strażnicy miejscy. Wsadzają do altanki głowy przez makatę, którą Antoni ogacił przedsionek ocieplając wnętrze, i pytają, czy nie skorzystałby z noclegowni?