Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Mamy wytrworne

Recenzja książki: Jill Kargman, Mamzille - mamuśki z Manhattanu

Mamuśki z Manhattanu atakują

Tytułowa mamzilla to bogata mama z Manhattanu, a właściwie z najbardziej ekskluzywnej jego części, czyli Upper East Side'u, która wraca do wagi sprzed ciąży w ciągu dwóch tygodni (lub szybciej), ma Fioła Na Punkcie Drugiego Imienia - czyli mówi o swoim dziecku używając obu imion, ubiera siebie i swoją pociechę u najdroższych projektantów, często wpada w panikę w chwili wyboru koloru supermodnego modelu dziecięcego wózka i jest „zbyt wytworna, by przeć", dlatego prosi o cesarkę, „często dziesięć dni przed terminem, aby uniknąć dodatkowego tygodnia okropnego przybierania na wadze".

Dzieci mamzilli prawie od kołyski uczą się mandaryńskiego, uczestniczą w zajęciach z zakresu sztuk pięknych (gra na skrzypcach dla trzylatka - oczywiście!), a udany start w życiu i dostanie się na Harvard czy Princeton może zapewnić im tylko jedno z najbardziej ekskluzywnych (i najdroższych) przedszkoli, do którego wcale nie łatwo się dostać. W wychowaniu pomaga, a właściwie powinnam napisać - wychowaniem dzieci zajmują się zastępy niań i guwernantek. Sami rodzice - jak wiadomo - pochłonięci są innymi sprawami: ojcowie zarabianiem i pomnażaniem pieniędzy, matki głównie działalnością charytatywną i dbaniem o wizerunek własny i rodziny (przejazd metrem nie wchodzi w grę, cichy romans - czemu nie?).

Do świata mamzilli trafia bohaterka powieści Hannah Allen, która wraz z mężem i dwuletnią córeczką przeprowadza się z San Francisco do Nowego Jorku. Z jednej strony buntuje się przeciwko zasadom panującym w tym wytwornym świecie, z drugiej uznaje, że do pewnego stopnia - w granicach rozsądku - powinna się do nich przystosować. Nie ma wątpliwości, że Jill Kargman, autorka książki - sama pochodząca z Manhattanu - drwi z mamzilli i obnaża ich najgorsze cechy, jednocześnie pokazuje ekskluzywny świat, z którego przecież nie ma ucieczki (choć nie widać, by ktoś specjalnie starał się stamtąd uciekać). Dlatego pary łączą się w zasadzie wyłącznie w ramach tej samej society i przejmują nawyki rodziców. 

„Mamzille" są pierwszą samodzielną książką Kargman. Wcześniej pisała w duecie z Carrie Karasylov; po polsku ukazały się ich dwie książki „Słodko-gorzka szesnastka" i „Dobry adres". W ostatnim czasie pojawiło się sporo książek na podobne tematy napisanych w podobnej konwencji jak „Nianiek" czy „Niania z Nowego Jorku". Nie jest to wielka literatura, ale przecież nie zawsze mamy ochotę do poduszki czytać Dostojewskiego. Tu i forma, i treść jest lekka i frywolna, ale zarazem dość schematyczna: postacie jednowymiarowe (teściowa oczywiście musi być okropna), wszystkie wątki zmierzające do szczęśliwego i przewidywalnego rozwiązania. Zbyt szczęśliwego. Ale z drugiej strony, może za bardzo się czepiam? Czyż happy end nie jest po prostu naturalną koleją rzeczy w życiu bogatej mamy z Nowego Jorku? Pardon, mamzilli. 

 
Jill Kargman, Mamzille - mamuśki z Manhattanu, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa, s. 328

 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną