Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Polska szkoła dyskryminuje

Świecka szkoła to coraz większa fikcja. Świecka szkoła to coraz większa fikcja. Andrzej Stawiński / Reporter
Polski system oświaty nie radzi sobie z dyskryminacją. Nie potrafi na nią reagować i nawet nie próbuje zapobiegać. A atmosfera, jaka panuje wokół tematu imigrantów, jeszcze tę sytuację pogarsza.
W polskich szkołach obowiązuje zasada: „Większość ma prawo decydować za wszystkich, brak wyraźnego sprzeciwu oznacza zgodę, jednostki odmienne powinny się dostosować, w tym przystać na swoje gorsze traktowanie”.pressmaster/PantherMedia W polskich szkołach obowiązuje zasada: „Większość ma prawo decydować za wszystkich, brak wyraźnego sprzeciwu oznacza zgodę, jednostki odmienne powinny się dostosować, w tym przystać na swoje gorsze traktowanie”.

W świnoujskiej podstawówce czterech uczniów pobiło kolegę, którego znali od zerówki, bo miał obcobrzmiące nazwisko. Krzyczeli na niego „Ty imigrancie”. W rozmowie ze szkolnym pedagogiem twierdzili, że zainspirował ich antyimigrancki marsz, który kilka dni wcześniej przeszedł przez miasto.

W warszawskim gimnazjum katecheta uczniom, którzy chcieli dostać szóstkę, zadał pracę domową: wymień osiem powodów, dla których islam jest zły. Za 16 powodów można było dostać dwie szóstki. W innym gimnazjum nauczyciel fizyki (jak tłumaczył, by zainteresować zadaniem) kazał uczniom wyliczyć, ilu imigrantów należy zepchnąć z tratwy, by dopłynęła do Grecji.

W lubelskim liceum uczennica napisała w internetowej gazetce szkolnej tekst o uchodźcach, w którym nazywa ich „rozbestwionymi i chamowatymi osiłkami”, którzy szerzą choroby i gwałcą dzieci. Władze szkolne usunęły wpis dopiero po interwencji mediów. Swoją powściągliwość uzasadniały, że to tylko głos w dyskusji, a nie opinia całej szkoły.

To tylko kilka przykładów dyskryminacji rasowej zebranych w najnowszym raporcie Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej „Ostatni dzwonek”, który wkrótce będzie omawiany w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jego autorki* prześledziły także reakcje władz oświatowych na te incydenty. Tylko w pierwszym przypadku była ona prawidłowa. Nauczyciel, który widział pobicie, natychmiast interweniował, dyrekcja ujawniła całą sprawę, powiadomiła rodziców, a dla uczniów zorganizowała zajęcia na temat szacunku dla inności i tolerancji. To, niestety, wyjątek od reguły. Bo reguła jest taka, że szkołom brakuje narzędzi, by przeciwdziałać dyskryminacji rasowej – nie tylko wrażliwości, ale i kompetencji. Nie ma opracowanych standardów, reguł, kodeksów. Nikt nauczycieli na ten problem nie uczula.

Fizyk, który sformułował zadanie o imigrantach, tłumaczył, że to była sytuacja spontaniczna i nie widział w niej podtekstów rasistowskich. I – jak podsumowuje raport – można mu wierzyć, że tak było. Szkoły nie bardzo mogą liczyć na pomoc kuratoriów. Jedno z nich, na pytanie autorek raportu, jakie działania antydyskryminacyjne realizuje, wskazało warsztaty profilaktyki zdrowotnej na temat uzależnień i zdrowego żywienia.

Kolejny problem

Imigranci to problem stosunkowo nowy, ale polska szkoła nie radzi sobie także z problemami, które są w niej obecne od lat. Jednym z najbardziej przemilczanych jest homofobia. Tu nawet nikt nie udaje, że próbuje coś z tym zrobić. Żadne kuratorium nie potrafiło podać ani jednego przykładu działań mających przeciwdziałać dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową.

Śmierć 14-letniego Dominika z Bieżunia wstrząsnęła całą Polską. Chłopak przez wiele miesięcy i bez żadnej reakcji ze strony szkoły był przez kolegów prześladowany i wyzywany od „pedziów”, bo starannie się czesał i ubierał. W liście do matki napisał, że „jest zerem”, i popełnił samobójstwo.

W tym samym roku miała miejsce sprawa nauczycielki historii, radnej PiS, która wraz z ONR blokowała Marsz Równości w Gdańsku. Wykrzykiwała, że homoseksualizm jest przejawem zepsucia moralnego i apelowała do policji, by zrobiła porządek z „tymi pedałami”. Kuratorium, owszem, interweniowało, ale rzecznik dyscypliny dla nauczycieli uznał ostatecznie, że takie zachowanie nie uchybia godności zawodu, a „wolność jednostki do zabierania głosu i wyrażania opinii w sprawach publicznych to jeden z fundamentów demokratycznego państwa”.

Była też historia akcji „Stop dyskryminacji”, którą przygotowali gimnazjaliści z Piątkowisk. Warsztatom towarzyszyła wystawa, gdzie pokazano zdjęcia całujących się par homoseksualnych, fotografie Roberta Biedronia i Anny Grodzkiej, a także fragmenty Deklaracji Praw Człowieka. W projekcie wzięło udział 60 uczniów. Ich rodzice nie mieli nic przeciwko temu.

Miał za to ONR. Interweniował u wójta, wystawę zdjęto, a kuratorium wszczęło w szkole kontrolę. Kurator uznał, że „poruszenie w tak szerokim zakresie tematu dyskryminacji w odniesieniu do orientacji seksualnej winno być poprzedzone zajęciami o tolerancji i dyskryminacji z zakresu codziennego funkcjonowania uczniów”. I zarekomendował szkole zajęcia o mobbingu. Tyle że ten do „codziennego funkcjonowania uczniów” ma się nijak, bo jest związany ze stosunkiem pracy.

Po śmierci Dominika kuratorium także wszczęło kontrolę w jego szkole. Wykazała liczne nieprawidłowości, m.in. nierespektowanie praw uczniów. Dyrektor placówki, by naprawić sytuację, zobowiązał się do podniesienia standardów dotyczących przestrzegania norm społecznych i kompetencji wychowawczych nauczycieli. Miał temu służyć m.in. wykład prof. Mariusza Jędrzejko, który w swoich publikacjach przestrzega przed „promocją homoseksualizmu”, a ten wraz z innymi „dewiacjami seksualnymi” uważa za najszybciej rozwijającą się obecnie w Polsce „patologię”.

Świeckość to fikcja

Świecka szkoła to coraz większa fikcja. Dyskryminacja uczniów niebiorących udziału w lekcjach religii ma charakter systemowy. Zajęcia etyki organizuje nadal niewielki procent szkół. Nie ma żadnych zatwierdzonych przez MEN podręczników tego przedmiotu dla podstawówek i gimnazjów. W bardzo wielu placówkach od lat rok szkolny rozpoczyna się mszą w kościele. Nowszy trend to z kolei przenoszenie rekolekcji z parafii na teren szkoły, organizowanie pielgrzymek w środku tygodnia czy odwoływanie lekcji z powodu miejscowego odpustu. Kuratoria nie widzą w tym nic problematycznego. Na skargi, że w hymnie szkoły zawarte są treści religijne, odpowiada, że przecież niewierzący mogą go nie śpiewać.

W ubiegłym roku do ogólnopolskich mediów przebiły się przede wszystkim dwa przypadki dyskryminacji na tym tle. Pierwszy to sprawa nauczycielki z Krapkowic, która zdjęła krzyż w pokoju nauczycielskim. Szykanowana z tego powodu przez dyrekcję, złożyła w sądzie pozew o dyskryminację ze względu na światopogląd. Druga – to historia 10-latka z Golasowic, którego ojciec protestował przeciw temu, by lekcje matematyki zaczynały się modlitwą do Ducha Świętego. Poskarżył się w kuratorium, a to zasugerowało, by modlitwę odmawiać przed dzwonkiem. Musiał potem przenieść syna do innej szkoły, bo był wytykany palcami. Dyrektorka wytoczyła 10-latkowi i jego rodzicom sprawę o demoralizację w sądzie dla nieletnich.

Przypadków niemedialnych jest o wiele więcej. W jednej ze szkół w Janowie Podlaskim, by odciągnąć uczniów od Halloween, zorganizowano akcję „Mój święty przyjaciel”. Dzieci miały przebrać się za świętych, uczestniczyły w korowodach i międzyklasowych „wizytach niebiańskich delegacji”. Trwało to cały dzień, także podczas przerw. Alternatywnych aktywności nie przewidziano.

W Kłobucku podczas rekolekcji uroczyście wprowadzono do szkoły krzyż i obraz Matki Boskiej. W komunikacie na stronach kurii można było potem przeczytać, że „Ponad 500 uczniów miało okazję wysłuchać historii symboli, kerygmatu oraz dokonać wyboru Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela. Całość uroczystości przebiegła w podniosłym, modlitewnym klimacie”. Skarżącym się rodzicom dyrekcja wytłumaczyła, że była to lekcja historii, a modlitwy uczniowie odmawiali dobrowolnie.

W polskich szkołach obowiązuje zasada: „Większość ma prawo decydować za wszystkich, brak wyraźnego sprzeciwu oznacza zgodę, jednostki odmienne powinny się dostosować, w tym przystać na swoje gorsze traktowanie” – podsumowuje raport TEA.

Ślepy resort

Resort edukacji lekceważy również kwestię równości płci, wynika z raportu. Nie ma ani spójnej polityki w tym zakresie, ani nawet pojedynczych programów. Ministerstwo, pytane o inicjatywy związane z kwestią przemocy seksualnej, nie potrafiło podać ani jednego przykładu.

A jest to poważny problem, na który szkoły z reguły nie potrafią reagować, czego przykładem może być historia 14-letniej Zuzi z Sulejowa. Koleżanki weszły na jej profil na Facebooku i umieściły tam erotyczne ogłoszenie. Była potem prześladowana i obrzucana wulgarnymi wyzwiskami. Jeden z kolegów przyciągnął jej twarz do swojego krocza, krzycząc „ssij mi pałę”. Gdy mama Zuzi próbowała interweniować u dyrekcji, usłyszała, że w tej szkole nie ma problemu przemocy. Prześladowania nie ustały, dziewczyna zaczęła mieć myśli samobójcze.

Dopiero gdy jej matka zgłosiła sprawę na policję, a kwestią zainteresowało się kuratorium, władze szkoły podjęły działania. Dziewczyny, które umieściły ogłoszenie, dostały naganę i obniżoną ocenę ze sprawowania. Chłopców, którzy prześladowali Zuzię, potraktowano łagodniej – musieli odbyć dwie rozmowy wyjaśniająco-dyscyplinujące. „Nasuwa się hipoteza, że przemoc seksualna ze strony gimnazjalistów – młodych mężczyzn jest kulturowo bardziej akceptowana, usprawiedliwiana »naturalnymi« cechami płciowymi oraz burzą hormonalną i przez to niezauważana lub traktowana pobłażliwie” – czytamy w raporcie. Szkoła podjęła także działania wychowawcze, ale nie były one związane z kwestią ról i stereotypów płciowych ani przemocy seksualnej, lecz dotyczyły ogólnie relacji rówieśniczych. Zorganizowano także apel, na którym była mowa o kulturze słowa i wulgaryzmach.

Szkoła nie funkcjonuje w oderwaniu od społecznego kontekstu, a wzrost nastrojów ksenofobicznych, fundamentalistycznych i nagonka na mniejszości może sprawiać, że problem dyskryminacji będzie narastał. Ta atmosfera już przekłada się na konkretne przypadki prześladowań i przemocy. Próby radzenia sobie z problemem to indywidualne inicjatywy odważnych i otwartych nauczycieli czy dyrekcji. Ale brakuje im systemowego wsparcia. Kuratoria ograniczają się do doraźnych kontroli, gdy coś się wydarzy. Nie ma jednego, spójnego programu procedur reagowania na sytuacje związane z dyskryminacją i przemocą motywowaną uprzedzeniami, nie ma programu wsparcia dla jej ofiar. Jak podsumowują autorki raportu, chociaż szkoła powinna działać dla uczennic i uczniów, a nie realizacji przepisów, które są tylko narzędziem, to dominuje biurokracja oddana formalnoprawnej narracji, tracąca z pola widzenia dziecko.

Resort problem dyskryminacji ignoruje. Śladowe przejawy aktywności Ministerstwa Edukacji w tej mierze zamarły po zmianie władzy. Mimo że to naprawdę ostatni dzwonek, trudno oczekiwać, że coś się zmieni na lepsze.

***

* Autorkami raportu Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej „Ostatni dzwonek. O deficytach systemu edukacji formalnej w obszarze przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy motywowanej uprzedzeniami” są Magdalena Chustecka, Elżbieta Kielak i Marta Rawłuszko.

Polityka 17.2016 (3056) z dnia 19.04.2016; Społeczeństwo; s. 42
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną