12 listopada będzie dniem pełnym absurdów – rodem z Monty Pythona. Najwięcej stracą pracodawcy, którzy podobno mieli zyskać na „dobrej zmianie”.
To kuriozalne, aby władze organizowały tak poważną imprezę ad hoc, pod wpływem bieżących wydarzeń, na cztery dni przed świętem. Świadczy to o panice i braku odpowiedzialności rządzących. Wypada zapytać: czy prezes jeszcze kontroluje sytuację?
Wspólny biało-czerwony marsz będzie miał charakter uroczystości państwowej. Organizacją marszu zajmie się rząd – poinformował rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.
Prawo powinno być równe dla wszystkich, a wolności zgromadzeń nie można ograniczać, powołując się na potencjalne zagrożenie łamaniem prawa.
W niedzielę 11 listopada Warszawa zapewne znów zapłonie od rac i nacjonalistycznych haseł. I ze wstydu.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała organizacji Marszu Niepodległości, który 11 listopada miał przejść ulicami Warszawy.
Prezydent Wrocławia zakazał Marszu Polski Niepodległej, który chciała zorganizować ekipa niekryjącego się ze swoim antysemityzmem Piotra Rybaka. Nareszcie.
Im bliżej do Marszu Niepodległości, który w ubiegłym roku został okrzyknięty największym rasistowskim marszem w Europie, tym więcej faszystowskich napisów na warszawskich murach.
Brak wysokiej rangi gości z zagranicy na obchodach 100-lecia odzyskania niepodległości pokazuje, jak bardzo Polska w ostatnich latach straciła na arenie międzynarodowej.
Posłowie partii rządzącej znów chcieli obdarować wyborców prezentem. Ale wzbudzą tylko irytację. Zwłaszcza u pacjentów i przedsiębiorców.