Zamiast domagać się delegalizacji Marszu Niepodległości, egzekwujmy odpowiedzialność jego organizatorów, także materialną, za poczynione przez chuliganów straty.
Pod Pałacem Kultury i Nauki trzeci rok z rzędu aktywiści praw człowieka zorganizowali manifestację pod hasłem „To było tutaj – Warszawa wolna od faszyzmu”.
Z powodu pandemii narodowcy nie dostali zgody na marsz, ale i tak dziesiątki tysięcy osób przeszły przez centrum Warszawy. W tym zorganizowane grupy kibiców, które starły się z policją.
W cieniu przygotowań do Marszu Niepodległości zakończył się kolejny proces sądowy „14 Kobiet z mostu”, które w 2017 r. stanęły na trasie przemarszu z banerem „Faszyzm STOP”. Ta sprawa ma ogromne i symboliczne znaczenie.
Symbolomania ujawniła się przy okazji święta niepodległości 11 listopada. Ale może też dotyczyć... Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Zaskoczyły policję, przynosząc worki z dowodami popełnienia wykroczeń przez uczestników Marszu Niepodległości. Prawdopodobnie zostaną za to ukarane. Za... zaśmiecanie. Komendy.
Kolorowo ubrani odróżniali się na pierwszy rzut oka od uczestników Marszu Niepodległości, niemal zuniformizowanych. Próbowali rozmawiać, tłumaczyć. Przynajmniej dwie z tych rozmów niosły jakąś nadzieję. Czyli było warto.
Gdzieś przeczytałem, że ukradziono święto stulecia odzyskania niepodległości. Nieprawda, nie ukradziono, ale ośmieszono.
PiS traktował nacjonalistów jak swoich żołnierzy, a frekwencją na Marszach Niepodległości mierzył poparcie dla siebie. Teraz staje się ich zakładnikiem.
Kiedy w Paryżu świat zachodni świętował stulecie zakończenia I wojny, w Polsce władze świętowały ze skrajną prawicą. Nie uszło to uwadze zagranicznych mediów.