Pod wodą znalazł się obszar wielkości całej Polski. Powódź dotknęła 250 milionów ludzi, tyle, ile liczą mieszkańców Stany Zjednoczone. A do czego porównać 14 milionów ewakuowanych? Pięć milionów zniszczonych domów? Pięć milionów ludzi zmobilizowanych do walki z żywiołem?
Amerykańskie zabiegi podczas dziewięciodniowej wizyty Billa Clintona w Chinach to gra o Wielkie Jezioro Przyszłości - Pacyfik. Rosja jest za słaba, by się do niej włączyć. Chiny staną się wiodącym mocarstwem regionalnym, a dobra współpraca z nimi będzie zapewne dla Ameryki ważniejsza niż sojusz z Japonią. Możemy nawet dożyć czasów, kiedy większe uznanie międzynarodowe będą budzić totalitarne Chiny niż demokratyczne Indie.
Ameryka i Chiny - walcząc z wszechdominacją piłki nożnej - zgotowały światu 9-dniowy spektakl. Cesarskie powitanie rodem z VII wieku w starej stolicy Chin - Xianie. Towarzyszący amerykańskiemu prezydentowi tysiącosobowy orszak. Prezydent z rodziną pośród żołnierzy z gliny w cesarskim grobowcu. Plac Tiananmen, nowe wieżowce w Szanghaju, pejzaże w Guilin i giełda w Hongkongu jako tło wizyty. Setki, o ile nie tysiące (wliczając chińskich) dziennikarzy. Czy to tylko medialne wydarzenie, czy też narodziny nowego globalnego układu sił?