Głównym celem pięciodniowej wizyty Joe Bidena w Europie jest utrzymanie jedności sojuszu atlantyckiego dla poparcia Ukrainy w jej wojnie z Rosją. Uda mu się przekonać sojuszników z NATO?
Na szczycie w Wilnie Sojusz będzie musiał zająć się zarówno Prigożynem, jak i Białorusią.
Wizyty, spotkania, konferencje, uściski rąk i uśmiechy do kamer – w NATO trwa przedszczytowy festiwal uprzejmości. Za zamkniętymi drzwiami słychać jednak o „wykręcaniu” rąk, byle tylko uratować ambitne cele wileńskiego szczytu. Choć stawy trzeszczą, już wiadomo, że nie wszystko się uda.
Jeśli Morawiecki chciał pójść na całość i wykorzystać „polskie pięć minut”, to bardzo mu to nie wyszło. Wręcz mogło zaszkodzić postrzeganiu Warszawy w NATO i sprawom, o które słusznie walczy.
Kilkutysięczna banda dobrze wyszkolonych zbirów w sąsiedztwie Polski i Litwy to zła wiadomość. Relokacja wagnerowców na Białoruś wymusi większą czujność i szybszą reakcję wojska, dyplomacji, służb granicznych i NATO.
Pytania o członkostwo Ukrainy i jej współpracę z NATO wracają, ale Sojusz w tej pierwszej kwestii nadal nie ma jasnej odpowiedzi. Może w Wilnie jakiś konkret padnie na samym szczycie, choć wymagałoby to politycznego cudu lub trzęsienia ziemi.
To są manewry, jakich NATO jeszcze nie widziało, ale zobaczyć i zrozumieć ma je przede wszystkim Rosja. Przesłanie jest takie: wojna z NATO uruchomi potęgę sił powietrznych, która szybko pozbawi Rosję marzeń o uzyskaniu przewagi na lądzie.
Gdyby Ukraina należała do NATO, nawet jeśli na jej terytorium nie stacjonowałyby na stałe sojusznicze wojska, pozostaje wciąż wiele narzędzi do skutecznego zniechęcania potencjalnego agresora. Jak to się robi?
Moskwa wygra wojnę w Ukrainie, bo jest silna moralnie, a Zachód słaby. Sankcje na Rosję nie zadziałają, bo zawsze uda się je ominąć. Rosja wcale nie jest izolowana. Co jeszcze?
Pisaliśmy o teorii działań asymetrycznych, a trzeba mieć świadomość, że takie działania są przeciwko nam prowadzone. Często nie wiemy, jak sobie z tym poradzić.