Wiele wskazuje na to, że w najbliższych dniach rozstrzygnie się wreszcie sprawa przetargu na samolot wielozadaniowy dla polskiego lotnictwa. Prawdopodobnie do konkursu nie dojdzie, a do Polski niebawem przylecą amerykańskie F-16.
NATO zatuszowało małą skuteczność swoich „chirurgicznych uderzeń z powietrza” w Kosowie wiosną 1999 r. Takie oskarżenie wysunął amerykański tygodnik „Newsweek”, zestawiając oficjalny bilans trafień lotnictwa NATO z utajnionym raportem sił powietrznych USA. Różnice są szokujące. Pentagon może łudzić przyszłych prezydentów wydumanymi możliwościami wojska – ostrzega tygodnik.
Stany Zjednoczone chcą, by Europa w ramach NATO zwiększyła swój udział w obronie kontynentu i wzmocniła swą obronną tożsamość. Waszyngton obawia się jednak, że powstanie odrębnych od NATO i autonomicznych europejskich sił obronnych może prowadzić siłą rzeczy do ograniczenia wpływów i obecności wojskowej USA.
Polskie środowisko polityczno-obronne wciąż trapią wątpliwości dotyczące zasad, charakteru, sił, miejsca i czasu włączenia się struktur NATO w ewentualną obronę naszego kraju. Doświadczenia z operacji Sojuszu na Bałkanach w pewnym sensie nawet je dodatkowo pogłębiły.
Jamie Shea, rzecznik NATO w Brukseli
Przez wiele dziesięcioleci siły zbrojne były wzorem sprawnego zarządzania. Struktury wielkich korporacji przypominały hierarchiczny ustrój armii. W latach dziewięćdziesiątych model ten całkowicie się załamał. Oficerowie sił zbrojnych państw NATO wysyłani są do uczelni cywilnych na obowiązkowe studia w dziedzinie zarządzania, by dowiedzieć się, jak z każdego dolara zainwestowanego w wojsko wydobyć maksymalny efekt. Armia bowiem ma funkcjonować jak nowoczesne przedsiębiorstwo.
Do NATO w Szczecinie jedzie się po nowym asfalcie, trasę wskazują tabliczki z napisami Baltic Barracks. Taksówkarze twierdzą, że to najlepsza droga w mieście. Za Koszarami Bałtyckimi, w których rozkwaterował się duńsko-niemiecko-polski Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni, droga wygląda już jak w Układzie Warszawskim: nierówny bruk uzupełniony asfaltowymi łatami.
Pośpieszny i pomyślny rajd rosyjskich komandosów na lotnisko w Prisztinie był klasyczną zagrywką Moskwy w starym stylu: najpierw chwycić samemu, a potem - negocjować. Waszyngton bagatelizuje incydent, jakiś modus vivendi z Moskwą się znajdzie. Ale Europejczycy, zwłaszcza ci z Europy Środkowej, są wyraźnie zaniepokojeni. Tymczasem w Kosowie rozpoczyna się nowa wojna propagandowa wokół masowych grobów i zbrodni wojennych.
"Właśnie poleciłem generałowi Wesleyowi Clarkowi (dowódcy Sojuszu w Europie), by przerwał operacje lotnicze NATO przeciwko Jugosławii" - tym komunikatem Javier Solana, sekretarz generalny NATO, oznajmił 10 czerwca o zakończeniu prawie 80 dni bombardowań. Była to pierwsza w historii "wojna o prawa człowieka". Zwycięstwo w takiej wojnie, opowiedziane w szczegółach, niewiele różni się od klęski.
Nawet surowi krytycy Billa Clintona w USA chylą przed nim kapelusza - dał w końcu nauczkę łamiącemu prawa człowieka Slobodanowi i to bez straty jednego amerykańskiego żołnierza. Pochwały te wszakże w dużej mierze wyrażają po prostu ulgę z niespełnienia się niedawnych obaw. Było już tak źle, że wydawało się, iż będzie jeszcze gorzej: wojna potrwa długo, przekształci się w drugi Wietnam albo zakończy zgniłym kompromisem ośmieszającym NATO.