„Nie potrzebujemy euro, domagamy się powrotu do walut narodowych“ to główne hasło programu nowej niemieckiej partii, Alternatywa dla Niemiec (AfD), której zjazd założycielski odbył się właśnie w Berlinie.
Wzór europejskiej chadecji, rządząca w Niemczech Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, już tylko z nazwy jest chrześcijańska. Otwiera się na polityczne centrum i gubi katolickich wyborców.
Znakomity historyk niemiecki Ulrich Wehler powiedział dziennikowi „Die Welt”, że aktem odwagi było pokazanie w trzyczęściowym filmie drugiego programu telewizji niemieckiej ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie” antysemityzmu polskich partyzantów z Armii Krajowej. W domyśle: bo dotychczas to było tabu.
Benedykt XVI nie powstrzymał laicyzacji Niemiec. Być może nawet ją przyspieszył.
Niemcom nie jest łatwo opowiadać swą historię. Jak sobie z tym radzą, pokazuje zarówno wystawa „Stalingrad”, zorganizowana w 70-lecie klęski 6 Armii, jak i drezdeńskie Muzeum Wojskowości, gdzie jest prezentowana.
Konserwatywny kardynał Joachim Meisner dopuszcza stosowanie pigułki „dzień po”. To dość zaskakująca decyzja kolońskiego purpurata znanego z niezłomnych, tradycjonalistycznych poglądów.
Rok temu czołowy polityk liberalnej FDP, Rainer Brüderle, późnym wieczorem przesiadywał w hotelowym barze z grupą swoich współpracowników i dziennikarzy. Po kilku kieliszkach wina obdarzył mało subtelnym komplementem biust Laury Himmerlreich, niemal czterdzieści lat od niego młodszej reporterki magazynu "Stern".
W sprawach niemieckich Kaczyński jest zawsze ten sam. Znowu słyszy, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele. Coś prezesowi doniosą, coś przekręci i rusza bić Niemca na Psim Polu.
W sprawach niemieckich Kaczyński jest zawsze ten sam. Znowu słyszy, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele. Coś prezesowi doniosą, coś przekręci i rusza bić Niemca na Psim Polu.
Kryzysowa debata o przyszłości Unii nabiera animuszu. Pytania są twarde. A moment dramatyczny.