Odnieść można było wrażenie, że Jarosław Kaczyński zahipnotyzował niektórych swoich rozmówców, a już Ryszard Petru wyglądał na wręcz oszołomionego.
Polaryzacja sceny politycznej w Polsce sprawia, że emocje sięgają zenitu. A gdy politycy przekraczają kolejne nieprzekraczalne granice, pojawia się pytanie: do czego to zmierza?
Polskie władze poszukają za granicą agencji PR, która specjalizowałaby się w zarządzaniu kryzysowym. I to w momencie, gdy nie mamy na świecie najlepszej prasy.
Bez względu na sympatie polityczne cieszy się on opinią erudyty szanującego odmienność poglądów.
Co po Kaczyńskim? Tego dowiemy się tylko pod warunkiem, że nie zamordujemy sobie po drodze wspólnoty politycznej. Ku czemu, niestety, pędzimy na całego.
Dotychczas pozycja Morawieckiego w rządzie była niejasna. Nie jest politykiem, nie ma własnego zaplecza politycznego i własnych chodów na Nowogrodzkiej.
CBA zabrało się za wielką reformę kalendarza, z tym że na razie tylko ściennego.
Aktor Zelnik ma oczywiście prawo apelować o wyrozumiałość dla błędów swojej młodości. Nie może jednak równocześnie odmawiać prawa do wyrozumiałości Lechowi Wałęsie.
Kościół odzywa się szybko, gdy chce bronić biskupa przed oskarżeniami, że był TW lub pedofilem. Ale milczy choćby w sprawie Lecha Wałęsy, wiernego syna Kościoła, gdy z obozu nowej władzy słychać, że to był tylko „kapuś”.
W najpopularniejszej wyszukiwarce internetowej po wpisaniu hasła „jak wstąpić do” podpowiadają się trzy najczęściej wyszukiwane hasła: do zakonu, do wojska, do PiS.