O tym, że nie ma znaczenia, czy wygra Obama czy Romney, o globalnym kryzysie politycznym, znacznie groźniejszym od ekonomicznego oraz o tym, dlaczego Morze Południowo-Chińskie stanie się centrum naszej cywilizacji – rozmawiamy z Robertem D. Kaplanem, amerykańskim pisarzem i analitykiem politycznym.
Z George’em Friedmanem, amerykańskim politologiem, właścicielem prywatnej agencji wywiadowczej, o nadmiernym znaczeniu Niemiec w Europie i militarnych obowiązkach Polski.
W księgarniach mamy trzy ważne opowieści o amerykańskim marzeniu. „Atlas zbuntowany” Ayn Rand, „Projekt życie” Davida Brooksa i „Wolność” Jonathana Franzena. Ich lektura pozwala lepiej zrozumieć ideowe fronty przed listopadowymi wyborami.
Amerykański spektakl przedwyborczy to festiwal narzędzi psychologii społecznej. Używanych mniej lub bardziej świadomie.
W Ameryce ruszają konwencje przedwyborcze obu partii. Wyborcy będą wypatrywać nowych politycznych gwiazd. A wśród nich pierwszego prezydenta Latynosa, bo ta mniejszość wyprzedzi już wkrótce białych Amerykanów.
Dwaj George’owie odpoczywają na emeryturze. Jeb, brat ostatniego prezydenta, wciąż myśli o Białym Domu. Ale prawdziwą nadzieją republikanów jest jego syn – George P. Bush przypomina młodego Baracka Obamę.
Mitt Romney sprężystym krokiem, uśmiechnięty i pewny powodzenia wkroczył do wspaniałego atrium Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i wygłosił pierwsze i jedyne przemówienie swej - być może ostatniej -podróży zagranicznej przed wyborami.
Prokuratura postawiła Katarzynie W., matce tragicznie zmarłej Magdy, zarzut zabójstwa. Podobną sprawą żyła niedawno cała Ameryka.
Debata o obywatelskim prawie do broni zaczęła się w XVIII w., kiedy układano konstytucję USA, i trwa nadal. Jej historia jest równie frapująca jak przygnębiająca.
Kiedyś był sercem Afroameryki, później stolicą zbrodni i gangów. Harlem znowu rozkwita, ale głównie za sprawą napływu białych mieszkańców. Coś za coś.