Część komentarzy na temat niedawnego skandalu wokół lwowskiego Cmentarza Orląt sugeruje, iż jest on wynikiem jakiejś tajemniczej walki Lwowa z Kijowem. Bardziej odważni komentatorzy ową walkę przedstawiają jako konsekwencję coraz wyraźniejszego separatyzmu zachodnioukraińskiego, zaczynającego rozsadzać państwo.
Oni nam – my im. Ukraińcy nam, my Ukraińcom. Akcja Wisła, rozpoczęta 55 lat temu, stanowiła tylko jeden z tragicznych punktów na mapie krzywd. Wyrządzały je sobie oba narody, które tę samą ziemię i to samo ukochane miasto Lwów uważały za swoje i święte. Pogmatwały się ludzkie losy, wytarto z mapy prastare wsie. Jak Worochtę, dziś porośniętą dzikimi chaszczami, po której w pamięci rodziny warszawskiej studentki Katarzyny Utraty została tylko nazwa.
Mimo kubłów pomyj, które prezydent Leonid Kuczma wylewał na reformatorów – stary układ zaczął się kruszyć i Ukraina staje przed szansą prawdziwych zmian. Poparcie, jakie uzyskał Wiktor Juszczenko, lider zwycięskiego bloku Nasza Ukraina, pozwala sądzić, że pojawił się realny kandydat na przyszłego prezydenta.
Odessa jest miastem apolitycznym. Nie było tutaj strajków, a ruch Ukraina bez Kuczmy, który w zeszłym roku wstrząsnął Kijowem, tu wygasł, zanim zyskał zwolenników. Wieczorem po ulicach przechadzają się duchy postaci z prozy Babla – Sońki Złotej Rączki i Miszki Japończyka. Młody biznes jeździ najnowszymi modelami Porsche. Ale przedwyborcza gorączka ożywiła ostatnio nawet Odessę.
Od 1 stycznia wszedł w życie kodeks ziemski wprowadzający na Ukrainie prywatną własność ziemi. Komuniści zapowiedzieli skargę w Sądzie Konstytucyjnym. Prawica w Sądzie Najwyższym chce domagać się delegalizacji partii komunistycznej. A chłopi klepią biedę.
Drugi rok nieustannego wzrostu gospodarczego, który w 2001 r. sięgnie 9 proc. Pięcioprocentowa inflacja w pierwszym półroczu. Malezja? Singapur? Japonia? Nie – Ukraina!
Nikt nie świętował nad Wisłą jednego z największych zwycięstw oręża polskiego w historii, zarazem – jedynego triumfu wojsk Rzeczypospolitej w wojnie z Kozakami Bohdana Chmielnickiego. I czasy odległe, bo aż 350 lat, i klimat dzisiejszych relacji polsko-ukraińskich nie sprzyja takim obchodom. A poza tym bitwa pod Beresteczkiem nie zmieniła w ostatecznym rozrachunku wyniku wojny, która okazała się katastrofą dla obu stron.
Media uwielbiają, gdy Jan Paweł II łamie konwencje, improwizuje ludowe piosenki, ale czysto religijna strona papieskich podróży po świecie interesuje je dużo mniej niż polityczna. Pytają: Czy papież pojedzie do Rosji? Czy będzie odwilż w stosunkach z prawosławiem? Czy papież wprowadzi Ukrainę do Europy?