„Polityka”. Pilnujemy władzy, służymy czytelnikom.

Prenumerata roczna taniej o 20%

OK, pokaż ofertę
Świat

Rosja czeka na rozkaz do ataku. Nowy etap konfrontacji z NATO

Władimir Putin podczas rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad 2021 Władimir Putin podczas rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad 2021 Sergei Savostyanov / TASS / Forum
Bezpieczeństwo Ukrainy zaistniało jako centralna kwestia w NATO, a o status tego kraju zaczął się nowy przetarg między USA a Rosją. Czołgi i rakiety są na pozycjach do ataku, choć na razie amunicją w tej wojnie ciągle są słowa.

Nigdy wcześniej NATO tak mocno nie koncentrowało się na sytuacji, która go formalnie nie dotyczy, i nigdy tak silnie nie upomniało się o kraj, który nie jest jego członkiem. Sojusz musi mieć jednak na radarze również sprawy poza swoimi traktatowymi granicami, a od 2014 r. już wie, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa całej Europy czai się na wschodzie, nie na południu. Umiędzynarodowienie reakcji na groźbę, jaka zawisła nad Ukrainą, jest wielkim sukcesem dyplomatów z Kijowa. Może też być zwiastunem nowej roli NATO jako instytucji broniącej demokratycznych aspiracji społeczeństw i rządów poddawanych presji autorytaryzmów.

Ukraina w orbicie NATO

Trwająca od kilku tygodni ofensywa informacyjna, w ramach której różnymi kanałami kolportowane były dane i oceny dotyczące rosyjskiego zagrożenia militarnego, przyniosła imponujące efekty. Mijający tydzień bez dwóch zdań ustawił Ukrainę w centrum zainteresowania zachodniego sojuszu obronnego, spychając na odległy plan inne wyzwania i problemy. Rosja przeszła więc do kontrofensywy.

„Zamiar odzyskania Krymu jest bezpośrednim zagrożeniem dla Rosji” – ostrzega rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. „Powraca koszmarny scenariusz konfrontacji wojskowej” – straszy szef dyplomacji Siergiej Ławrow i dodaje: „Zignorowanie uzasadnionych obaw Rosji i wciągnięcie Ukrainy w geopolityczne rozgrywki Stanów Zjednoczonych na tle rozmieszczenia sił NATO w bezpośrednim sąsiedztwie naszych granic będzie miało najpoważniejsze konsekwencje i zmusi nas do podjęcia działań odwetowych”.

„Zadbamy o to, by Ukraina miała się czym bronić” – odpowiada sekretarz stanu USA Antony Blinken. Sekretarz generalny NATO dodaje, że „każda kolejna agresja Rosji będzie mieć wysoką cenę i przyniesie poważne skutki polityczne i ekonomiczne”. Jakie? „Takie, od których powstrzymywaliśmy się w przeszłości” – wyjaśnia Blinken, a raczej zostawia pole do domysłów, że chodzić może o odcięcie Rosji od światowego systemu bankowego. Wymiana pogróżek weszła na nowy poziom, ale równolegle na najwyższy szczebel weszły dyplomatyczne opcje powstrzymania eskalacji.

Czytaj też: Rosja u granic Ukrainy. Co może zrobić Biden?

Rosja i NATO. Nielubiane słowo „reset”

Waszyngton i Moskwa potwierdziły możliwość pilnej bezpośredniej rozmowy swoich prezydentów, być może już w najbliższy wtorek, przez łącze wideo. Rozmowa ma się koncentrować na Ukrainie, co jest kolejnym potwierdzeniem strategicznego przesunięcia sfery bezpieczeństwa NATO daleko poza jego formalne granice. W spekulacjach i komentarzach powróciło nielubiane słowo „reset”, ale przynajmniej do tej pory propozycja rozmów o statusie Ukrainy na rosyjskich warunkach została przemilczana. Moskwa chce uzgodnić z Zachodem nowy „układ stabilności”, który de facto gwarantowałby jej prawo weta wobec poszerzania NATO i zakreślał w formalny sposób strefę wpływów w tzw. bliskiej zagranicy. To warunki zaporowe, takich negocjacji nikt nie zdecyduje się dziś podjąć.

Z drugiej strony sytuacja jest na tyle poważna, że nie wolno jej zostawić samej sobie – zbyt łatwo mogłaby wymknąć się spod kontroli. W powietrzu rzeczywiście wisi wojna, a według amerykańskich analityków Rosja już ma albo za chwilę będzie mieć wszystko, czego jej do wojny potrzeba, w większej ilości niż w gorącej fazie konfliktu z lat 2014–15. Dlatego Blinken i Ławrow – zgadzając się, że się nie zgadzają w ocenie sytuacji – uzgodnili, że potrzebna jest kolejna w tym roku rozmowa Bidena z Putinem. Czy przyniesie deeskalację? Widoki na to są marne.

Wilczak: Wojenne gry graniczne wokół Ukrainy. Czego chce Putin?

Biden nie chce, ale musi

Rosja bezpośrednio militarnie zagraża Ukrainie, ale w sensie strategicznym ma na myśli USA i resztę państw NATO. Prowadzi z Zachodem wojnę zastępczą, w której przystąpiła do nowej ofensywy, mającej na celu odepchnięcie od swoich granic potencjału wojskowego sojuszu i ustanowienie traktatowo gwarantowanej strefy buforowej. Z punktu widzenia Zachodu to nie do przyjęcia. To, co Rosja postrzega jako strefę wpływów, jest terytorium sojuszu obronnego albo kraju partnerskiego, z którym więzy są luźniejsze, ale którego status stał się papierkiem lakmusowym wiarygodności NATO.

Wydaje się, że obie strony geopolitycznego starcia mają uzasadnione argumenty, by nie odpuszczać, i że zanim nastąpi odprężenie, bardziej prawdopodobna jest dalsza eskalacja. Joe Biden może wprost powiedzieć Putinowi, co spotka Rosję w przypadku zaatakowania Ukrainy, i mogą to być argumenty do tej pory nieużywane w tej dyplomatycznej wymianie uprzejmości. W palecie środków karnych będą dominować te niewojskowe, bo rzecz jasna na wojnę z Rosją nikt nie chce iść.

Ale perspektywa odcięcia od systemu bankowego, paraliżu internetu czy konfiskaty majątków ludzi Kremla nie będzie przyjemna. Putin nie pozostanie dłużny – zagrozi rakietami z głowicami jądrowymi wycelowanymi w Europę, odcięciem Ukrainie gazu i wejściem armii na Białoruś. Dyktator ma jednak świadomość, że klienci na zasoby energetyczne Rosji zawsze się na świecie znajdą, a głębsze podcięcie więzi z Zachodem nie będzie dla niego egzystencjalnym zagrożeniem. Biden z kolei wie, że z przyczyn geograficznych i politycznych nie jest w stanie zrównoważyć rosyjskiego potencjału wojskowego w obszarze kryzysu, a z drugiej strony nie może sobie pozwolić na ustępstwo pod naciskiem szantażu militarnego. Już sama rozmowa z Putinem jest ryzykowna – wychodzi bowiem na to, że przywódca, od którego Ameryka oczekiwała stabilnych i przewidywalnych relacji, wymusza negocjacje poprzez jeszcze bardziej niestabilne i jeszcze bardziej nieprzewidywalne zachowanie. Biden będzie rozmawiał z Putinem, ale z zaciśniętymi zębami.

Czytaj też: Atomowy straszak Putina. Czy Rosja użyje swojej broni?

Polska: remedium na wschodniej flance

Rosja używa bowiem nowej sytuacji do załatwienia starych „porachunków”. Mówi o infrastrukturze wojskowej NATO, bazach, obronie antyrakietowej w Rumunii i Polsce, o którą toczy z Amerykanami bój od ponad dekady, bo uważa, że w kontenerach startowych rakiet przechwytujących można umieścić ofensywne pociski Tomahawk. Wszystkie te zarzuty NATO zna na pamięć i odpowiada od lat tak samo: środki i siły rozmieszczone w Europie i na wschodniej flance mają charakter obronny, a ich liczebność i uzbrojenie nie stanowi zagrożenia dla Rosji. Gdyby Biden poszedł na ustępstwa wedle intencji Rosji, musiałby zrujnować całą stworzoną w reakcji na rosyjską agresję z 2014 r. architekturę wysuniętej obecności wielonarodowych grup batalionowych oraz własnych, amerykańskich wojsk, które w postaci brygady pancernej i śmigłowcowej rotacyjnie wzmacniają skromne zasoby US Army w Europie. Pentagon się na to nie zgodzi, sojusznicze dowództwo europejskie SHAPE też będzie przeciw. Nawet nie trzeba sobie wyobrażać, co działoby się w krajach wschodniej flanki.

Polska jako remedium na podwyższone zagrożenie zgłosiła propozycję przeciwną – więcej sojuszniczego wojska przy granicy z Rosją. Co prawda na razie nikt jej nie podchwycił, a zastępczyni sekretarza stanu wręcz stwierdziła, że nie ma nic do zakomunikowania, jeśli chodzi o większą obecność wojskową USA, to jednak analiza rozmieszczenia sił wykonana w Pentagonie zawiera rekomendację zwiększenia zdolności odstraszania w Europie. Nie musi to oznaczać automatycznie nowych oddziałów, ale może chodzić o nową broń. Do Niemiec Amerykanie skierowali niedawno nowego typu dowództwo „wielodomenowej grupy zadaniowej” (Multi Domain Task Force), która w niedalekiej przyszłości ma posiadać broń hipersoniczną, formację ataku cybernetycznego, oraz dysponować środkami kosmicznymi.

Tego rodzaju zdolności po zachodniej stronie Rosja może się istotnie obawiać, ale przypomnijmy, kto rozpoczął ten wyścig zbrojeń i kto rzeczywiście używa siły do zastraszania i podporządkowywania sobie suwerennych krajów. Stany Zjednoczone zbyt długo podkreślały, że z agresywnymi autokratami należy rozmawiać wyłącznie z pozycji siły, by w tej chwili ustąpić w obliczu pokazu siły.

Czytaj też: Polska na pierwszej linii starcia. Czy wciąż jesteśmy bezpieczni?

Ukraina ma się bać. Ciągle

Konfrontacja weszła więc na nowy poziom, a dyplomacja stała się jej kolejnym polem. Wydane przez departament stanu i rosyjski MSZ komunikaty po spotkaniu Blinken–Ławrow w Sztokholmie są tak rozbieżne, że z trudem da się w nich znaleźć wspólne elementy. O ile Amerykanin domaga się powrotu rosyjskich wojsk znad ukraińskiej granicy do baz i wypełnienia porozumień mińskich o zawieszeniu broni, o tyle Rosjanin żąda, by to Ukraińcy przystąpili do rozmów z separatystami i dostosowali swoje prawo do zapisów układu. Blinken ignoruje ofertę Kremla dotyczącą nowych gwarancji dla Rosji, Ławrow milczy na temat wycofania gotowych do ataku wojsk.

Jedna i druga strona grożą sobie nawzajem konsekwencjami w przypadku eskalacji. Wychodzi na to, że Rosja i USA bardziej zgadzają się ze sobą w sprawie Iranu i Zakaukazia niż Ukrainy. Trudno oczekiwać, że po kilku dniach od tej wymiany poglądów bez porozumienia nagle wspólny język znajdą Biden i Putin. Napięcie może jeszcze wzrosnąć, a Rosja liczy, że zmęczenie nim zadziała na jej korzyść i przyniesie przełom, porozumienie, układ, reset.

Dlatego taki stan – podwyższonego napięcia i strachu – może trwać miesiącami i latami. Rosja ćwiczy wypady pod ukraińską granicę od wielu miesięcy, wymieniając tylko uczestniczące w nich jednostki i żołnierzy. W każdej kolejnej rotacji dodaje nowe elementy, coraz bardziej realnie przygotowując się na rozkaz ataku. Nie kryje się z tym – też dlatego, że takiej skali przygotowań ukryć się nie da. Czy, kiedy i na jaką skalę uderzy, o tym zdecyduje Putin w momencie dla niego dogodnym. Ukraina i jej zachodni protektorzy mają się bać, ciągle.

Czytaj też: Ukraina stawia na NATO w grze z Rosją

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Kultura

Mario Bros. Ulubiony bohater dorosłych i dzieci. Sam ma w sobie coś z dziecka

Jak to się stało, że ulubionym bohaterem dorosłych i ich dzieci stał się wąsaty hydraulik w czerwonej czapce?

Michał R. Wiśniewski
23.05.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną