Nie ma zgody wśród naukowców co do klimatu. Al Gore rozpoczął właśnie wielką i kosztowną kampanię na rzecz walki z globalnym ociepleniem. W tym samym czasie ukazał się raport ekspertów, zapowiadający globalne oziębienie. Jak jest naprawdę? Odpowiedź warta jest biliony dolarów.
Pożoga w Kalifornii pokazała Amerykanom, że zmiany klimatyczne to faktycznie palący problem. Po siedmiu latach bezczynności George'a Busha amerykański Kongres szykuje wreszcie plan walki z globalnym ociepleniem.
Nie dajmy się zwieść - nagroda ma charakter wyjątkowo polityczny.
Al Gore, były wiceprezydent USA, stał się orędownikiem działań na rzecz zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Wielu ekspertów uważa jednak, że są na świecie pilniejsze sprawy do rozwiązania.
Pamiętacie Ala Gore’a? Człowiek, który niemal został prezydentem, teraz uruchomił Current TV. Telewizję inną niż wszystkie inne.
Ameryka wielbi zwycięzców – o nieudacznikach szybko zapomina. Pokonani kandydaci do Białego Domu zwykle dostają szansę tylko raz; partie boją się wystawiać ich ponownie. Słowem, przegranych traktuje się surowiej niż w Europie. Co słychać u niedoszłych prezydentów?
Kilkadziesiąt lat życia Ala Gore’a było zorganizowanych wokół jednej myśli i jednego celu – pokonać wszystkich i zamieszkać w Białym Domu. Teraz te marzenia zostały pogrzebane. Pytanie: na cztery lata czy na zawsze?
Teoretycznie, wszystko powinno sprzyjać kandydatowi demokratów Alowi Gore’owi. Przede wszystkim: koniunktura gospodarcza. Wiceprezydent zdecydowanie też wygrał serię trzech debat telewizyjnych ze swoim republikańskim konkurentem. Kryzys na Bliskim Wschodzie i przesilenie w Jugosławii zwróciły uwagę Amerykanów na arenę międzynarodową, gdzie urzędujący zastępca Clintona ma ogromne doświadczenie, a jego konkurent jest nieporadnym nowicjuszem. Tymczasem na dwa tygodnie przed głosowaniem sondaże opinii nie uważają Gore’a za pewnego faworyta.
Mimo ośmiu tłustych lat, jakie przyniosły jej rządy w Białym Domu, Partia Demokratyczna dała się zepchnąć do defensywy. Na konwencji w Filadelfii republikanie przedstawili Amerykanom pociągającego prezydenckiego kandydata, George’a W. Busha, górującego w sondażach. Konwencja demokratów w Los Angeles miała przekonać wyborców, że ster warto jednak pozostawić w ich rękach i że powinien go dzierżyć Al Gore. Obecny wiceprezydent miał wyjść z cienia swego szefa, przy pomocy wunderwaffe w osobie senatora Josepha Liebermana – pierwszego w dziejach USA żydowskiego kandydata na wiceprezydenta.
Po superwtorku, czyli prawyborach amerykańskich w kilkunastu stanach naraz, w tym w Kalifornii i w Nowym Jorku, nie ulega wątpliwości, że do prawdziwych wyborów staną George W. Bush – kandydat republikański i Al Gore – kandydat demokratyczny, dotychczasowy wiceprezydent. Czeka nas długa kampania (głosowanie dopiero w listopadzie), lecz już dziś można powiedzieć, jakie są jej punkty wyjściowe.