Wtargnięcie białoruskiej milicji do Domu Polskiego w Iwieńcu, wyprowadzenie z budynku działaczy Związku Polaków na Bialorusi, przejęcie kolejnego, czternastego polskiego domu w tym kraju jest dowodem, że naprawdę nie wiadomo jak rozmawiać z Aleksandrem Łukaszenką i jego urzędnikami.
Polacy na Białorusi nie dali się zastraszyć, choć władze bardzo się o to starały, nie przebierając w represjach.
Precz z demokracją! Wiwat Łukaszenka!
Młoda Białoruś nie chce rewolucji. Według dwudziestolatków opozycjoniści się skompromitowali, a reżim nie jest taki zły, skoro w kraju można słuchać zakazanych dotąd zespołów i kupować te same rzeczy co na Zachodzie.
Dyktator? Jaki dyktator? Lord Timothy Bell, czołowy doradca z zakresu marketingu politycznego, ma zadbać o nowy wizerunek prezydenta Białorusi.
Białorusini nigdy nie interesowali się nadmiernie polityką. Takie mają usposobienie: mówi się, że nie lubią wychylać głowy z kapusty. Być albo nie być dyktatury bardziej dziś zależy od stanu gospodarki niż od działań opozycji i wolnych mediów.
Łatwo być Polakiem w demokratycznym kraju. Trudniej, gdy można za to zapłacić karę albo trafić do aresztu. Czy białoruscy Polacy po ostatnich represjach będą się teraz do polskości przyznawać bardziej czy mniej?
Aby pokonać Aleksandra Łukaszenkę, białoruska opozycja musi być zjednoczona, a społeczeństwo przekonane, że warto opuścić rezerwat Białoruś. I z tym jest właśnie problem.
Wyrokami dziejów najnowszych Aleksander Łukaszenko został on poniekąd skazany na prezydenturę Białorusi. A przecież widział siebie w aureoli lidera Rosji. Kiedyś powiedział był nawet: „Białoruś już zaliczyłem”.