Konflikt izraelsko-palestyński pogłębia z miesiąca na miesiąc wewnętrzny duchowy konflikt miliona izraelskich Arabów. Kim są? Czy mogą być lojalnymi obywatelami państwa żydowskiego zachowując swoją palestyńską tożsamość? Czy mogą obojętnie patrzeć na cierpienie ziomków? Pytań jest mnóstwo, odpowiedzi – coraz trudniejsze.
Ludzie, ratując się przed obłędem tej dziwnej wojny, coraz częściej sięgają po psychotropowe leki nowej generacji. Bez nich wielu prawdopodobnie bałoby się nawet wyjść na ulicę.
Telefony komórkowe były na podsłuchu. Od pierwszego dnia starcia w Betlejem specjaliści izraelskiego wywiadu nagrywali każdą rozmowę, którą prowadzili Palestyńczycy zabarykadowani w Bazylice Narodzenia Pańskiego z oblężoną kwaterą Jasera Arafata w Ramalli. Jeśli ktoś kiedyś przesłucha te taśmy, skatalogowane według dni i godzin, będzie miał niemal pełny obraz tego, co działo się w zabudowaniach.
„Mur obronny” to największa izraelska operacja wojskowa od czasu nieudanej inwazji na Liban w 1982 r. Dowodził wtedy Ariel Szaron, który dzisiaj jest premierem. Twierdzi, że rozpoczęte 29 marca działania mają zniszczyć „infrastrukturę terroryzmu”, hodującą kolejnych zamachowców-samobójców, że to walka o przetrwanie Izraela. Według Palestyńczyków Szaronowi chodzi o zniszczenie struktur ich Autonomii, o sterroryzowanie całego narodu. Sceptyczni obserwatorzy podkreślają, że nie da się wykorzenić „infrastruktury terroru” stamtąd, gdzie się naprawdę znajduje – z serc i umysłów Palestyńczyków.
Rozmowa z Mohammadem Raadem deputowanym do Parlamentu Libańskiego z ramienia Hezbollahu (Partii Boga)
Uczestnicy Marszu Żywych – modlitewnych spotkań w miejscach Holocaustu, od 14 lat organizowanych dla żydowskiej młodzieży – są w wieku, w którym wkłada się mundur i strzela. Jak widzą wydarzenia w swoim kraju? Czy chcą walczyć? Jak wpływa na ich świadomość i emocje wyprawa do miejsc, w których zgładzono ich przodków?
Po długich wahaniach George W. Bush podjął wreszcie próbę zatrzymania wojennego szaleństwa, jakie ogarnęło Izrael. Presja na prezydenta była zbyt wielka, bo wiadomo, że tylko Ameryka może tu naprawdę coś zdziałać. Jeden z karykaturzystów przedstawił Bliski Wschód jak ogromny precel – smakołyk, którym prezydent omal się nie udławił w zeszłym roku oglądając TV.
Czołgi Ariela Szarona na oczach całego świata może właśnie kładą kres karierze politycznej Jasera Arafata. Jednego z najbardziej wytrwałych, znienawidzonych i podziwianych polityków drugiej połowy XX wieku.