Język polski – 60 proc., matematyka – 47 proc., angielski – najczęściej wybierany język obcy – 66 proc. Takie są średnie wyniki egzaminów ósmoklasisty, oficjalnie podane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną.
Wewnętrzny kurator w głowie nauczyciela może powodować, że zacznie się on zastanawiać, czy wypowiedzieć zdanie: „poezja Karola Wojtyły nie jest tak dobra jak poezja Zbigniewa Herberta” – mówi prof. Ryszard Koziołek, rektor Uniwersytetu Śląskiego.
To jest alarm – w najdosłowniejszym znaczeniu – przekonują samorządowcy, nauczyciele, rodzice, uczniowie i organizacje społeczne budujące wspólny front przeciwko rządowym planom zmian w oświacie. Pomysłów jest kilka.
Kto uwierzył, że pandemia może być szansą na zmianę i poprawę polskich szkół, kończy ten rok rozczarowany.
Minister Przemysław Czarnek zapowiedział w sposób jednoznaczny, że alternatywa „religia albo etyka” zostanie wprowadzona, a uczeniem etyki zajmie się armia nauczycieli wyszkolonych przez cztery uczelnie katolickie i dwie świeckie (aczkolwiek solidnie prawicowe).
Uciekają bądź chcą uciekać ze szkoły uczniowie. Choćby do innej. Do liceum, gdzie jest fajniej. Gdzie nie ma palantów, którzy uczą stresem. Gdzie nie ma jedynek na dzień dobry. Ale uciekają też nauczyciele.
W projekcie ustawy dotyczącej zmian w prawie oświatowym Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje zwiększenie roli kuratorów, którzy będą mogli swobodnie zwalniać dyrektorów.
Niedługo trzeba będzie zadać sobie pytanie, czy mogę być dobrym nauczycielem, skoro nie jestem dobrym chrześcijaninem? Niebawem każe o tym pomyśleć nauczycielom pisowski kurator oświaty.
Skutkiem zmian w prawie oświatowym będzie jeszcze większe nasilenie strachu, paraliżu, by nie rzec: paranoi i donosicielstwa na szkolnych korytarzach.
Taki mamy w szkole klimat, że naukę zaczyna się z pompą, a kończy z hukiem. Dzisiaj to już tylko wspomnienie: nie było pompy, nie było huku, pospolitość skrzeczy u nas, jakby szkoła nie miała żadnych tradycji.