Uczniowie szybko przystosowali się do nauczania online. Szybciej niż nauczyciele. W drugą stronę będzie odwrotnie. Nauczyciele szybko odnajdą się w nauce stacjonarnej, a uczniom będzie ciężko.
Tym skuteczniej można wychować tzw. nowego człowieka, im ma mniejszą świadomość historyczną. Polityka edukacyjna ministra Czarnka najwyraźniej do tego zmierza.
Tegoroczni ósmoklasiści mają mimo wszystko więcej szczęścia od ubiegłorocznych. Do samego końca nauki lekcje, nawet jeśli zdalne, jednak się odbywały.
Prace nie mogą zawierać treści drastycznych – głosi regulamin konkursu dla uczniów od dziesiątego roku życia. Wśród wyróżnionych jest plakat z kobietą, która mierzy z pistoletu we własny brzuch.
Minister edukacji i nauki otrzyma wkrótce prawo do jednoosobowego decydowania o wydawaniu pieniędzy na oświatę. Bez określonych zasad, konsultacji społecznych czy kontroli publicznej.
Może nie warto wiać w leśne gąszcze, jak w skeczu Stanisława Tyma, skoro czekają nas auta elektryczne, promy kosmiczne, sprawiedliwe podatki, szpitale prowadzące badania naukowe (zamiast leczenia ludzi?) i nowe autostrady.
Jak PiS zechce, to co roku będzie dokładał belfrom dwie godziny do pensum. I co na to poradzicie? Minister Czarnek prowokuje ZNP do sprzeciwu, bo jest pewny bezsilności związkowców. Nie mają żadnego asa w rękawie.
Mniej więcej wtedy, kiedy Krystyna Pawłowicz wywołała burzę z transpłciowym dzieckiem w roli głównej, pedagożka z warszawskiej podstawówki robiła wszystko, by pomóc jednej ze swoich uczennic. Bo w każdej szkole uczą się transpłciowe dzieci, ale nie każda szkoła uznaje to, kim się czują.
Czy zapowiedzi dotyczące nauczania historii w szkołach, sformułowane w Polskim Ładzie, dziwią? W żadnym razie. Czy zostaną spełnione? Pewnie nie.
PiS odtwarza Akademię Zamojską. Będzie kształcić elity „przygotowane do podejmowania czynnych starań na rzecz ochrony, rozwoju i umocnienia kulturowego i cywilizacyjnego dziedzictwa Polski”.