Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Maturę oblała, ale zdała. Czy wyniki egzaminów są jeszcze wiarygodne? Absurdy się mnożą

Co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? Co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? Daniel Dmitriew / Forum
Co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? – zastanawia się Paweł Lęcki, znany polonista, m.in. po głośnej sprawie maturzystki z Lublina.

Najgłośniej w ostatnich dniach było o sprawie maturzystki z Lublina, której historię nagłośnił w mediach społecznościowych Paweł Lęcki, znany polonista, publicysta i bloger. Z prośbą o konsultację, czy jest sens pisać odwołanie, zwróciła się do niego matka dziewczyny. – Zabrakło jej 2 pkt, by zdać. Zwróciłem uwagę, że w części testowej pracy są dwie odpowiedzi, które można by uznać, a zakwalifikowano je jako błąd. Nie przyszło mi do głowy dyskutowanie na temat wypracowania, mimo że było bardzo dobre. Nie przeszło jednak tzw. bramki maturalnej. Niezależnie od tego, jak bardzo uważam kryteria oceniania nowej matury za złe, uznaniowe, nieprecyzyjne i nieuczciwe, to są w tej chwili takie dla wszystkich.

Jak tłumaczy polonista, uczeń zdający maturę na poziomie podstawowym musi odwołać się do przynajmniej jednej lektury obowiązkowej ze spisu załączonego do arkusza egzaminacyjnego. Autorka tamtej pracy odwołała się do „Trenów” Jana Kochanowskiego, zgodnie z tym ogólnym wymogiem. W poleceniu do zadania zaznaczono jednak, że powinna odwołać się do utworu epickiego lub dramatycznego. I dlatego dostała za wypracowanie 0 pkt.

Dalej było tak: Okręgowa Komisja Egzaminacyjna, do której zwróciła się maturzystka, nie uwzględniła odwołania do pytań testowych. Matka dziewczyny postanowiła jednak interweniować „wyżej”, odwołując się do Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego powołanego przy Ministerstwie Edukacji i Nauki. I zakwestionować nie tylko sposób oceny testu, lecz także wypracowania. Co to jest Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego? Grupa ekspertów z tytułami naukowymi lub doświadczonych egzaminatorów, których sposób powołania reguluje ustawa i osobne rozporządzenie; jeśli chodzi o język polski, na liście wywieszonej na stronie MEiN widnieją nazwiska 20 osób. Każde odwołanie powinny sprawdzić dwie z nich.

Czytaj też: Polski rozszerzony do zdania z palcem w nosie. O to chodziło?

Najpierw oblała, potem zdała

Czas leciał, 19-latka spędziła letnie tygodnie na nauce do egzaminu poprawkowego, przeszła jej koło nosa rekrutacja na studia, a już po zakończeniu naboru na najbardziej atrakcyjne kierunki dziewczyna dowiedziała się, że KAE uwzględniło jej odwołanie. Maturę zdała. I to na 72 proc. – Jak to możliwe? Po prostu. Uznano, że „Treny” jako cykl jednak mogą zostać zaliczone jako lektura obowiązkowa. Według nieoficjalnych informacji, które do mnie dotarły, zaczęto dowodzić, że jako cykl są utworem synkretycznym, łączącym cechy różnych gatunków – referuje Paweł Lęcki. I zauważa, że w ostatnim, XIX trenie faktycznie jest rozmowa podmiotu lirycznego z matką, a więc forma w jakiś sposób dramatyczna. Choć nikt w ten sposób nikogo w szkole nie uczy. Nauczyciel podkreśla, że ta cała sytuacja kwestionuje system oceniania, sprawdzania, całkowicie podważa zaufanie do systemu. – A co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? Która komisja sprawdzająca lub arbitrażowa ma rację, której należy wierzyć? – pyta retorycznie.

W kolejnych dniach na łamach „Gazety Wyborczej” o perypetiach swoich maturzystów opowiedział inny znany polonista Wojciech Rzehak. Jeden ze zdających stracił punkty za pracę (dostał 12 na 35) z tego względu, że jako przykład utworu łączącego konwencję realistyczną i fantastyczną opisał „Iliadę” Homera. A mity, podobnie jak Biblia, w konwencji fantastycznej zdaniem CKE się nie mieszczą. W uzasadnieniu odmowy uwzględnienia odwołania krakowska OKE, jak podkreśla Rzehak, powołała się na książkę, której nie ma – przypisała autorom niewłaściwy tytuł. W pracy maturalnej uznano by to za błąd. Kardynalny.

Osobny kłopot – z tym, co jest, a co nie jest elementem fantastycznym – „Polityka” opisywała już na początku sierpnia. Jeden z naszych rozmówców opowiadał wtedy, że praca na poziomie rozszerzonym, której autor uznał mity czy historie biblijne za tzw. element fantastyczny, według wytycznych CKE nie mogła zostać oceniona pozytywnie. – Uzasadnienie? „Bo gdy te opowieści powstawały, nie były traktowane jako fantastyka, tylko jako prawda”. Aż zapisałem to sobie w notatkach. Nasz rozmówca przyznawał, że sam musiał „wyzerować” bardzo dobrą pracę, której autorka pisała, że co prawda Biblia jest przez niektórych uznawana za teksty święte, ale są to jednak opowieści fikcyjne, fantastyczne. – Dziewczyna pięknie wywodziła, czym ta fantastyczność skutkowała w odbiorze opowieści. Ale takie decyzje podjęli tzw. eksperci po sprawdzeniu iluś pierwszych prac w samym CKE.

Czytaj też: Pierwsze i ostatnie takie matury. Dlaczego PiS dał uczniom fory

Uczeń ma się nie wychylać

Dyrektor CKE Marcin Smolik potwierdził w piśmie do nas, że Komisja sformułowała zasadę o niezaliczaniu elementów fantastycznych w tekstach o charakterze religijnym, czyli mitologii, Biblii, „Legendzie o św. Aleksym” i innych tekstach hagiograficznych. Dodał, że jednocześnie wskazano, by wszystkie takie teksty były przesyłane na specjalną platformę internetową dla egzaminatorów i konsultowane przez członków zespołu krajowego. Według naszych informacji do niektórych egzaminatorów takie wytyczne miały jednak nie dotrzeć albo po prostu ich nie stosowali. A to by znaczyło, że to, czy uczeń uzyskał 0 pkt czy np. 70 proc. za pracę, zależało od tego, gdzie ją pisał i kto ją oceniał.

Tak na marginesie zastanawiam się: mamy maturzystę interesującego się fantastyką. Ten maturzysta idzie do księgarni i kupuje książkę „Bestie i potwory biblijne. Istoty fantastyczne dzieł kanonicznych i apokryfów” Bartłomieja Sali, historyka i etnologa (wydawnictwo BOSZ, 2019). Chce się swoją wiedzą pochwalić na maturze. I co? Bęc! Dostaje po głowie, bo ta książka jest według CKE nieprawidłowa – dodaje Wojciech Rzehak. Ale o tym, że polska edukacja chętnie przekazuje młodzieży przesłanie, by robić od do i nie wychylać się, wiadomo nie od dziś. – Ogólny obraz, powstały na podstawie przebiegu tegorocznych matur, a w szczególności chaosu towarzyszącego ustalaniu ich rezultatów, jest taki, że te egzaminy przestały być porównywalne i wiarygodne – podkreśla Wojciech Rzehak. – A przecież to właśnie precyzyjna i porównywalna ocena wyników nauczania była głównym celem wprowadzenia egzaminów zewnętrznych w oświacie w 1999 r. Ze względu na domniemaną wiarygodność i rzetelność matury zastąpiły one egzaminy na studia.

Grupa polonistów, wśród nich Paweł Lęcki i Wojciech Rzehak, jesienią napisała petycję dotyczącą niejasnych i uznaniowych kryteriów nowej matury (w tym roku odbyła się w zmienionej formule ze względu na wydłużenie do czterech lat nauki w liceum). Część ich postulatów została wzięta pod uwagę, ale niewielka. Nauczyciele do dziś nie wiedzą, jak przygotowywać do matur w kolejnym roku szkolnym. – W przykładowych arkuszach egzaminacyjnych jest m.in. takie polecenie: „Człowiek – istota pełna sprzeczności. W pracy odwołaj się do: wybranej lektury obowiązkowej – utworu epickiego albo dramatycznego, innego utworu literackiego – może to być również utwór poetycki, wybranych kontekstów” – opowiada polonistka. – W instrukcji czytamy, że zdający powinien w pracy rozważyć, czy człowiek jest istotą pełną sprzeczności – nauczycielka prosi, by podkreślić: „czy człowiek jest”. – A poniżej czytamy, że jeżeli zdający uznaje, że człowiek nie jest istotą sprzeczną, „wówczas każdy utwór literacki można uznać jako wykorzystany częściowo funkcjonalnie”. To znaczy, że nie można przyznać maksimum punktów, choćby nie wiadomo co. Czyli prawidłowa odpowiedź jest jedna, choć z polecenia to nie wynika – relacjonuje nauczycielka. A to tylko jedna z przykładowych wątpliwości.

Czytaj też: Dwie matury z polskiego. To był egzamin nierównych szans

Pisała poprawkę, choć nie musiała

Jak zauważają poloniści, prace na poziomie rozszerzonym zostały w tym roku ocenione najniżej od lat – mimo oficjalnego przekazu o wielkim sukcesie matur. Uczniowie uzyskali średnio 50 proc., w ubiegłym roku – 57 proc., w 2020 – 60 proc. Według statystycznych purystów takich porównań wyników na przestrzeni lat nie powinno się robić – dlatego, że zadania są za każdym razem inne. Ale może mówi to właśnie coś o zadaniach. Od miesięcy podnoszone są uwagi o ocenianiu tzw. warstwy językowej prac według bardzo surowych i czysto ilościowych kryteriów. Co sprawia m.in., że uczniowie piszący prace dłuższe i zazwyczaj też merytorycznie lepsze są bardziej narażeni na stratę punktów, bo do błędów (zwykle drobnych) mają więcej okazji.

A skala chaosu, jaka musi towarzyszyć ocenianiu odwołań, ujawnia się na jeszcze jednym poziomie. – Dotychczas nie uzyskaliśmy ani jednej odpowiedzi z kolegium arbitrażu egzaminacyjnego na odwołania od oceny 14 prac przesłanych przez moich uczniów. Tylko jedna osoba otrzymała wiadomość, że nie zostało uznane odwołanie od oceny jej pracy – z chemii. Problem w tym, że ona nie pisała matury z chemii – opowiada Wojciech Rzehak. I trudno to wyjaśniać horrendalnym obłożeniem pracą kolegium arbitrażowego. Według informacji CKE wniosków o wgląd do pracy egzaminacyjnej co prawda złożono w tym roku znacznie więcej niż w ubiegłym: 41,6 tys. (było 30 tys.), wniosków o weryfikację sumy punktów – 12 tys., a ostatecznie zmieniono ją 2,6 tys. razy. Jednak, jak przekazał nam dyr. CKE Marcin Smolik, do 24 sierpnia do kolegium wpłynęły zastrzeżenia do oceny łącznie 668 zadań ze wszystkich przedmiotów (bo – mówiąc dokładnie – do sprawdzenia przez kolegium zgłasza się właśnie pojedyncze zadania, a nie prace). Najwięcej: do oceny zadań z biologii – 271 (na korzyść zdających rozpatrzono 5), z polskiego na poziomie podstawowym – 147 (na korzyść zdających – 3), z chemii – 72 (na korzyść zdającego – jedno) i z polskiego na poziomie rozszerzonym – 57 (również jedno).

Praca maturzystki z Lublina, którą wspierał Paweł Lęcki, została ostatecznie zweryfikowana 18 sierpnia, w piątek. Matura poprawkowa była we wtorek 22 sierpnia. Ale ani w piątek, ani w poniedziałek, ani we wtorek rano nikt w krakowskiej Okręgowej Komisji nie znalazł czasu, by zadzwonić do szkoły i oszczędzić dziewczynie stresu związanego z kolejnym egzaminem. Telefon zadzwonił, gdy dziewczyna już go pisała. O tym, że nie musiała tego robić, bo wcześniej bardzo dobrze zdała, dowiedziała się po wyjściu z sali.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną