Zderzenie Ziemi z planetoidą lub kometą może nastąpić za milion lat, jednak równie prawdopodobnie do takiego globalnego zagrożenia może dojść na przykład za kilka miesięcy. Kto wówczas miałby się zająć przeciwdziałaniem katastrofie?
Kiedy pod koniec ubiegłego roku NASA wyłączyła silniki sondy Deep Space 1, tym samym kończąc trwającą trzy lata misję, media nawet nie odnotowały tego faktu. Tymczasem lot Deep Space 1 to jedno z najważniejszych wydarzeń w historii podboju kosmosu.
Najnowsze badania wykazują, że około 2/3 materii we Wszechświecie stanowi energia o nieznanym pochodzeniu, działająca jak antygrawitacja, 1/3 to egzotyczne, wciąż nie wykryte cząstki elementarne, a to, z czego jesteśmy my, gwiazdy i galaktyki, to tylko niewielka domieszka.
Co roku nieubłaganie mamy ten sam problem – gdzie spędzić sylwestra? A gdyby tak nadejście Nowego Roku uczcić w kosmosie? Dziś to nierealne marzenie, ale za parę lat... Wtedy problem pozostanie już tylko jeden – dobrze wypchany portfel.
Z dokonanych ostatnio odkryć wynika, że największy kataklizm w historii życia na Ziemi spowodowała przed ćwierćmiliardem lat kometa lub planetoida. Była to katastrofa podobna do tej, w wyniku której 65 mln lat temu wyginęły dinozaury.
Wystrzelona w sierpniu sonda kosmiczna Genesis ma za trzy lata dostarczyć na Ziemię mikroskopijne fragmenty materii słonecznej, która posłuży do zweryfikowania wiedzy o pochodzeniu naszego układu planetarnego.
Od dziesięcioleci astronomowie poszukują dziesiątej planety Układu Słonecznego. Wygląda jednak na to, że nasza rodzina planet nie tylko się nie powiększy, ale nawet zostanie zredukowana. Trzeba będzie przerabiać atlasy nieba?
Po przeszło 40 latach rozwikłano w końcu zagadkę słonecznych neutrin. Potwierdzono, że neutrino – ten najciekawszy okaz w menażerii cząstek elementarnych – zmienia swą tożsamość w drodze ze Słońca na Ziemię. By móc to zrobić, musi – wbrew obowiązującej teorii – być obdarzone choćby niewielką masą. To zaś oznacza, że neutrina wnoszą swój udział do globalnego bilansu energii i grają pierwsze skrzypce w kosmicznej harmonii sfer. Wszechświat jest bowiem oceanem neutrin.
Rozmowa z kontradmirałem Kenem Mattingly, astronautą z załogi Apollo 16
Jesteśmy zbudowani ze znanych nam jeszcze ze szkoły protonów, neutronów i elektronów (wypada wiedzieć, że uważane dawniej za cząstki elementarne protony i neutrony składają się z kwarków, ale w tym artykule nie jest to dla nas istotne). Z tego samego, chciałoby się powiedzieć „swojskiego”, tworzywa zbudowane jest Słońce i okrążające je planety. Taką samą protonowo-neutronowo-elektronową materię, która podlega prawidłowościom zaobserwowanym w ziemskich laboratoriach, znajdujemy w obiektach odległych od Ziemi o miliardy lat świetlnych. Umacniało to w nas do niedawna wizję Wszechświata, w którym możemy czuć się jak we własnym domu. Może trochę za dużym, może miejscami niegościnnym, ale mimo wszystko własnym. Ostatnie odkrycia zachwiały jednak tym przekonaniem.