Partia Jarosława Kaczyńskiego traci wiarygodność, bo okazuje się, że obiecała więcej, niż ma zamiar dotrzymać. Pierwsi wystawieni do wiatru mogą się czuć emeryci otrzymujący najniższe świadczenia.
Ponad 44 tys. pań z rocznika 1953 poczuło się wystawionych przez premiera do wiatru. Najwyraźniej rząd, który w kampanii wyborczej obiecuje wszystkim wszystko, na ich emeryturach akurat postanowił zaoszczędzić.
Główny program społeczny, 500 plus, pozwolił partii Kaczyńskiego wygrać wybory. Ostatnie, ale może nie tylko te. Polacy uwierzyli, że choć rządzący zaliczają jeden blamaż za drugim, to sami biorą, ale i innym dają. I że dalej będą się dzielić.
W Sejmie od trzech lat leży projekt PiS obniżający emerytury tysiącom byłych żołnierzy lub ich rodzinom – można przeczytać w weekendowej „Gazecie Wyborczej”.
Jeśli projekt ustawy o likwidacji OFE zostanie sprawnie uchwalony i wejdzie w życie zgodnie z zapowiedziami, członkowie OFE będą mieli bardzo mało czasu na rezygnację z przekazania środków z OFE do IKE i wybór ZUS. A ten może być dla wielu korzystniejszy.
Rozmowa o emeryturach może być albo prosta, albo prawdziwa. Polski system emerytalny jest skomplikowany, nie zawsze logiczny i modyfikowany co parę lat. Jasne jest tylko jedno: przyszłe emerytury będą bardzo niskie, jeżeli radykalnie nie zwiększymy prywatnych oszczędności.
To młodzi konserwatyści z Klubu Jagiellońskiego, a nie opozycja, protestują przeciwko trzynastej emeryturze, nazywając ją „ordynarną kiełbasą wyborczą”. Walczą o przyszłość swojego pokolenia.
Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jedna czwarta środków z OFE trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a reszta – 75 proc. – na nasze „prywatne konta”. Czyli dokładnie gdzie?
Robert Biedroń w obietnicach przelicytował PiS, proponując 1600 zł dla każdego, kto osiągnął wiek emerytalny.
W ciągu 10 lat budżet będzie musiał wypłacić matkom co najmniej czworga dzieci 9,6 mld zł. To spora suma. Co gorsza, wcale nie jest pewne, że będzie miała przełożenie na głosy w zbliżających się wyborach.