Kulsoni (pardon: stróże porządku publicznego) chętniej reagują na obrazek zawieszony w pizzerii, ponoć obrażający uczucia religijne, niż na wezwania fanów drużyny X do bicia zwolenników drużyny Y.
Piłkarskie mistrzostwa Europy były spektaklem wyganiania z naszego kontynentu różnych demonów: nacjonalizmu, rasizmu, homofobii, maczyzmu. Czy się udało?
Jeśli wielkie turnieje mają służyć reklamie piłki nożnej, tegoroczne mistrzostwa Europy spełniły swoją rolę.
Zespół Manciniego nie załamał się szybką stratą gola. Cierpliwość i wielka determinacja zatriumfowały. Włosi po 53 latach znów są mistrzami Europy. Anglicy po raz kolejny bez tytułu.
Włochy czy Anglia? To ostatnia niewiadoma Euro 2020. Wiemy już prawie wszystko, ale to „prawie” robi różnicę. W niedzielę późnym wieczorem dowiemy się, kto został mistrzem Europy.
W półfinałach Euro 2020 na Wembley zagrają najpierw Włochy z Hiszpanią, a następnego dnia Anglia z Danią.
Euro 2020 to dla wielu doskonała okazja do zamanifestowania poglądów: rasistowskich i ksenofobicznych. UEFA, która od lat próbuje „wykopać rasizm ze stadionów”, z problemem wciąż sobie nie radzi.
Piękne jest to, że na tych mistrzostwach może się urzeczywistnić jeszcze wiele scenariuszy. Na przykład ten, który przewiduje tytuł dla Danii. Czemu nie?
Na meczu ze Słowacją było 3,5 tys. Polaków, a mogło być 6 tys. więcej. Na mecz ze Szwecją można było kupić bilet nawet dzień przed nim. Piłka nożna to sport ludu, ale mistrzostwa to droga wycieczka – opowiada Łukasz Wingert, kibic, który za polską kadrą na mistrzostwa jeździ od 2006 r.
W meczu o wszystko na mistrzostwach Europy Polacy obronili honor. Do awansu nie mogło to jednak wystarczyć.