Kamera zagląda w twarz bohaterom, pokazując z bliska oczy, usta, zmarszczki. To niby nic nowego, ale odniosłem wrażenie, iż w tym roku w Cannes zbliżenia stosowane były znacznie częściej niż zwykle. Jednocześnie reżyserzy wykorzystują obficie możliwości, jakie dają nowoczesne techniki montażu, „tnąc” pokazywaną rzeczywistość na coraz mniejsze kawałki. Ale z tych setek tysięcy krótkich ujęć obejrzanych w Cannes układa się jednak dość klarowny obraz współczesnego świata.
Duński reżyser Lars von Trier zabłysnął w Cannes już cztery lata temu, kiedy pokazał nagrodzony Grand Prix film „Przełamując fale”; teraz dostał Złotą Palmę za niezwykły obraz „Tańcząc w ciemnościach”, który stanowi połączenie realistycznej tragedii z musicalem. Skandynawowie od wielu już lat liczą się w światowym kinie, podobnie jak Daleki Wschód, reprezentowany w tegorocznym konkursie przez dziewięć tytułów, z których każdy był interesujący.
W związku z odbywającym się z pompą w maju festiwalem filmowym w Cannes uświadomiłem sobie, że już od dawna "Polityka" nie poświęca mu wiele miejsca, zaś Czytelnicy nie zgłaszają pretensji. Jest to sygnał: rola podobnych imprez się zmieniła.
Pedro Almodovar w dżinsach i T-shircie spokojnie krąży po nocnym bulwarze. Grupy ostatnich turystów balowiczów mijają go obojętnie.