Trwają negocjacje o odszkodowania za pracę przymusową dla III Rzeszy. W dokumencie przekazanym ostatnio rządom USA i RFN Polska podtrzymuje stanowisko, że powinni je otrzymać wszyscy przymusowi robotnicy, niezależnie od tego, gdzie byli zatrudnieni: w obozach koncentracyjnych, przemyśle czy rolnictwie. Sprawa ta wróci też zapewne w rozmowach z pełnomocnikiem rządu niemieckiego, min. Otto Lamsdorfem, który w tych dniach - z innej okazji - gości w Warszawie. Zgromadziliśmy podstawowe liczby i fakty dotyczące niewolniczej pracy Polaków.
Dinko Szakić, jeden z ostatnich żyjących funkcjonariuszy faszystowskiego państwa chorwackiego, skazany został przez sąd w Zagrzebiu na 20 lat więzienia. Wyrok ten, wydany na okrutnego komendanta obozu w Jasenovcu, jest dla wielu dowodem, iż Chorwacja zdecydowanie odcina się od swojej mrocznej, ustaszowskiej przeszłości. Ale nie brak też tych, którzy - jak Szakić - uważają, że Niezależne Państwo Chorwatów z czasów drugiej wojny światowej to piękna karta w historii narodu.
Przed sądem pracy Wolnego Hanzeatyckiego Miasta Hamburg 72-letnia Stanisława Rutkowska z Polski domaga się odszkodowania za półtoraroczną przymusową pracę w kuchni gospodarstwa rolnego w Erferde. Chce też zadośćuczynienia za utracone zdrowie: pracowała do 12 godzin dziennie i - nie leczona - utraciła władzę w lewej ręce. Największą sensacją, która ściągnęła dziennikarzy, jest to, że sąd w ogóle zgodził się na rozpatrzenie jej sprawy.
Hanna Gerkowitz-Blank wysłała z Nowego Jorku do Warszawy 140 listów do osób noszących nazwisko Duda. Adresy wzięła ze starej książki telefonicznej. Każdy list pisała osobno, nie korzystała z kserokopiarki, chociaż wszystkie brzmiały jednakowo. Pani Gerkowitz prosiła warszawskich Dudów o pomoc w odszukaniu bratanka oddanego na przechowanie.
Po raz pierwszy rocznicę hitlerowskiej napaści na Polskę tak demonstracyjnie i intensywnie obchodziliśmy razem z Niemcami: na Westerplatte, w Warszawie, w Berlinie, a nawet w Weimarze, gdzie 30 sierpnia spotkali się ministrowie spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji, ukazując żywotność wspólnego "trójkąta weimarskiego". Potem, 1 września, może nie całkiem o 4.45, ale jednak wczesnym rankiem, Aleksander Kwaśniewski powitał na moście granicznym między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami nowego prezydenta Niemiec Johannesa Raua, skąd szefowie obu państw razem polecieli do Gdańska.
W wojennym Paryżu, a po upadku Francji w Londynie znalazły się rządy wielu państw okupowanych przez III Rzeszę. Były one kontynuacją układu sił politycznych, który wyłonił je w czasach pokojowych. Rząd generała Władysława Sikorskiego był jedynym rządem, którego podstawę polityczną stanowiła przedwojenna opozycja, ponieważ klęska wrześniowa skompromitowała obóz sanacyjny. Miało to daleko idące konsekwencje.
Wrzesień 1939 r. został na stałe wpisany do kalendarza liturgiczno-narodowego, jako data kolejnej męczeńskiej śmierci Polski, po której nastąpiło zmartwychwstanie. Emocje, jakie wzbudził już u współczesnych, nadal do końca nie wygasły, choć uczestnicy tamtych zmagań są dziś w tym samym mniej więcej wieku co i powstańcy z 1863 r. w chwili powstawania II Rzeczypospolitej. Nic więc dziwnego, iż rozlegają się głosy, aby wszystkim żołnierzom z 1939 r. przyznać rangę podporucznika, którą otrzymali ongiś podkomendni Langiewicza i Traugutta.
Tej ostatniej niedzieli mogło już nie być. Według wstępnych planów Hitlera wojna miała się zacząć w sobotę, 26 sierpnia. Była to zatem ostatnia - darowana przez los - przedwojenna warszawska niedziela. Nigdy nie było już takiej niedzieli. Ani takiej Warszawy. Ani takiej Polski.
O północy, 23 sierpnia 1939 r. na Kremlu podpisano pakt o nieagresji między hitlerowską Rzeszą a Związkiem Radzieckim. Dołączony do niego tajny protokół miał pozostać najściślejszą tajemnicą. Ani Berlin, ani Moskwa nie przypuszczały, że informacje o jego treści wydostaną się na zewnątrz już nazajutrz po podpisaniu.
"Plaga myszy i przemarsz Czerwonej Armii przyczyniły się do dalszego zubożenia ludności w terenach zniszczonych. To też pomoc dla tych ofiar wojny będzie nadal potrzebna w jeszcze większych rozmiarach". Oto fragment meldunku - z lipca 1945 - starosty powiatu stopnickiego do wojewody kieleckiego.