Pytania, które we wczorajszej Kropce nad i Monika Olejnik zadawała Januszowi Palikotowi pokazują, jak wielki zamęt i niewiedza panują wokół tematu apostazji.
Z Palikota Lutra nie będzie. Nie te czasy, nie ta postać.
Gdyby pierwszomajowy pojedynek dwóch partii ubiegających się o miano lewicy oceniać po zestawie obrazków, to zwycięzcą z całą pewnością zostałby Leszek Miller.
SLD właśnie pokazuje, że wracając do Millera w takiej a nie innej odsłonie, wraca do starego, odwraca się od przyszłości i od szans, jakie otwierają się w Polsce przed lewicą.
Większość rządowa w Sejmie wisi na włosku, a PiS nie wychodzi ze swojego rezerwatu. Dla politycznej higieny przydałaby się jakaś alternatywa dla rządów Tuska i PO. Może lewica?
Janusz Palikot, przewodniczący Ruchu Palikota, o swojej partii, o tym, że chce być premierem, ale wystartuje też w wyborach prezydenckich, o wybitnym Tusku, rywalu Millerze oraz o tym, że Kaczyński już nie wróci
Ruch Palikota tworzy zaplecze eksperckie, które ma przekuwać jego program w projekty ustaw. Partia chce z nich skorzystać po następnych wyborach, bo wtedy planuje wejście do rządu.
Aleksander Kwaśniewski nadspodziewanie szybko uległ urokowi Janusza Palikota i uznał go za godnego jednoczenia lewicy.
Plan Janusza Palikota był prosty: zebrać odrzuconych antyklerykałów, emerytów, gejów i palaczy trawy – i szeroką ławą ruszyć po kolejne zwycięstwo. Sklejony z politycznego planktonu organizm już trzeszczy w szwach.
Nieoczekiwanie, również dla samego Palikota, jego menażeria, którą z pozoru nic nie łączy, zdobyła parlament. I zaraz potem się zaczęło.