W katastrofie SU-27 we Lwowie zginęło 83 ludzi, 200 odniosło rany, ale dwaj piloci uratowali się. Życie ocaliły im doskonałe rosyjskie fotele katapultowe.
Zderzeniu samolotów nie zapobiegła ani naziemna kontrola ruchu lotniczego, ani pokładowe systemy ostrzegawcze. Doszło do niego w nocy, kiedy szwajcarski kontroler w swoim sektorze obsługiwał przelot zaledwie 5 samolotów (w szczycie bywa ich ok. 15). W historii lotnictwa katastrof takich było zaledwie kilka. Trudno się dziwić, że tyle osób zadaje sobie pytanie: jak mogło do niej dojść?
Po 12 latach od terrorystycznego zamachu na amerykański samolot pasażerski zapadł wyrok skazujący jednego rzekomego agenta libijskich tajnych służb. Drugi został uniewinniony. Z góry natomiast było wiadomo, że nigdy nie padnie nazwisko prawdziwego mordercy, to znaczy zleceniodawcy tej zbrodni. Nawet szkoccy sędziowie są bezsilni wobec polityki.
Niespełna miesiąc po tragedii Concorde’a w Paryżu – doszło do kolejnej katastrofy lotniczej. 23 sierpnia lecący z Kairu do Bahrajnu Airbus 320 linii Gulf Air rozbił się przy podchodzeniu do lądowania. Śmierć poniosły wszystkie 143 osoby na pokładzie. Kilka dni później musiały awaryjnie lądować wypełnione pasażerami: najnowszy Ił w Rosji i Boeing w USA. Na szczęście tym razem nie było ofiar. Zawsze w takich sytuacjach powracają pytania o bezpieczeństwo lotów.
Katastrofa francuskiego pasażerskiego samolotu naddźwiękowego wstrząsnęła opinią publiczną. 114 ofiar wywołało głęboką żałobę w świecie. Tylko los szczęścia pozwolił uniknąć śmierci kilkudziesięciu polskim turystom mieszkającym w zniszczonym hotelu. Ten sam palec losu skazał na śmierć Niemców lecących na atrakcyjne egzotyczne wakacje. Oto nasze reporterskie relacje o tym, co działo się w dniu katastrofy i po niej we Francji, Polsce i w Niemczech.
W historii nie było kosztowniejszego procesu. Aż 150 milionów funtów szterlingów pochłonie sądzenie dwóch rzekomych agentów libijskich tajnych służb oskarżonych o spowodowanie śmierci 270 osób w katastrofie lotniczej w Lockerbie w 1988 r. Mimo to z góry wiadomo, że nigdy nie padnie nazwisko prawdziwego mordercy, to znaczy zleceniodawcy tej zbrodni.
Był niedoświadczonym pilotem, zaledwie rok temu otrzymał licencję, a jednak zdecydował się na lot w bezksiężycową noc, w mgle potęgującej się nad oceanem. Samolot nie doleciał do celu. Życie Johna F. Kennedy´ego juniora zakończyło się równie nagle, gwałtownie i absurdalnie jak życie jego ojca i dwóch stryjów. Cała Ameryka pamięta go jako trzylatka salutującego 25 listopada 1963 r. nad trumną zamordowanego prezydenta.