Budowa metra w stylu w warszawskim doprowadziłaby inne polskie miasta do bankructwa. Są jednak tańsze rozwiązania, nad którymi warto pomyśleć, póki mamy do dyspozycji unijne pieniądze.
W dużych miastach pasażerów w autobusach i tramwajach przybywa. Na prowincji jednak wielu Polaków skazanych jest tylko na własny samochód.
Najpierw kłopoty Pendolino w Polsce, a teraz Pesy w Niemczech pokazują, że na kolei śladów europejskiej integracji trudno szukać.
Polska spółka PKP Cargo to dokładne przeciwieństwo naszych przewoźników pasażerskich. Rozwija się w Europie i przynosi zyski zamiast strat.
Polacy chcą jeździć pociągami – pod warunkiem, że są szybkie i tanie. Komfort ma tu znaczenie drugorzędne.
Szybkie pociągi to źródło narodowej dumy i świetny sposób na promocję kraju. Są też niezłym wskaźnikiem demokracji.
Polska kolej nadal jest w stanie zapaści, ale polscy producenci śmiało idą w świat ze swoimi produktami. Widać to doskonale na trwających właśnie berlińskich targach InnoTrans 2014.
Pendolino to po włosku wahadełko. Prorocza nazwa. Bujamy się z tym wahadełkiem już drugą dekadę.
Wicepremier Elżbieta Bieńkowska zapowiada, że z unijnych funduszy 60 mld zł przeznaczonych zostanie na drogi, a 40 mld zł na transport szynowy. UE domaga się, by proporcje były odwrotne.
W PKP dzieją się rzeczy dziwne i zagadkowe. Znany ekonomista Ryszard Petru ustanowił nowy rekord: szefem rady nadzorczej PKP był... przez kilka godzin.