Kolej to miejsce, gdzie polityka miesza się nieustannie z biznesem, więc decyzja podjęta przez warszawską Szybką Kolej Miejską będzie oceniana bardzo różnie. Przewoźnik stracił cierpliwość i zerwał kontrakt z Pesą na dostawę 13 składów typu Elf 2 z powodu coraz większych opóźnień. Do końca roku SKM powinna mieć już 10 pociągów, tymczasem dotąd Pesa nie dostarczyła ani jednego. Co więcej, SKM będzie się domagać, zgodnie z postanowieniami umowy, odszkodowania wynoszącego 20 proc. wartości kontraktu, czyli ok. 60 mln zł.
Czytaj też: Tramwaje cudze i nasze
Warszawiacy mogą odetchnąć
Dla bydgoskiego producenta to kolejna zła informacja. Mimo przejęcia w ubiegłym roku przez Polski Fundusz Rozwoju i potężnego zastrzyku kapitału Pesa wciąż ma problemy z płynnością finansową, a w tym roku znowu zanotuje sporą stratę. Skarży się, że poddostawcy podnieśli jej ceny i traktują jak niesolidnego partnera. Stąd ponoć kłopoty z terminową realizacją dostaw.
Co gorsza, wielki kontrakt dla Deutsche Bahn kończy się poczuciem ogromnego niedosytu. Umowa zawierała opcję dostawy prawie 500 spalinowych składów Link, tymczasem niemieckie koleje ostatecznie zamówiły zaledwie 72 sztuki. Ta umowa, kilka lat temu określana mianem przełomu, miała dać Pesie przepustkę na europejskie salony, tymczasem z powodu licznych opóźnień i długiego czekania na niemiecką homologację omal nie doprowadziła do śmierci firmy.
Warszawska SKM należy do miasta rządzonego przez Platformę Obywatelską, a znacjonalizowana Pesa jest pod kontrolą Państwowego Funduszu Rozwoju, czyli PiS. Jednak SKM przekonuje, że nie chodzi o politykę, a o groźbę utraty 200 mln zł unijnej dotacji.