Metropolita wrocławski kardynał Henryk Gulbinowicz rzadziej niż inni hierarchowie zabiera głos w sprawach wielkiej polityki, nie wdaje się w polemiki z Jerzym Owsiakiem, nie mówi, że katolik powinien głosować na katolika, a żyd na żyda, ale od dwudziestu pięciu lat jest jedną z najważniejszych postaci polskiego Episkopatu. Tam gdzie kardynałowie Glemp i Macharski demonstrują surowe oblicze kościelnego autorytetu, tam kardynał Gulbinowicz używa poczucia humoru. Ostatnio okazało się, że jako żart potraktował nawet swoją datę urodzenia i teraz nikt poza nim i Janem Pawłem II nie wie na pewno, ile kardynał ma lat.
Podręcznikiem dla wierzących nazwał dzieło Synodu jego sekretarz bp Tadeusz Pieronek. Na prawie trzystu stronach spisano rejestr spraw, którymi żyje Kościół w Polsce. Polscy katolicy wkraczają w nowy wiek wierni tradycji, lecz i Soborowi, zatroskani o kształt naszej demokracji, ale wdzięczni Bogu i papieżowi za odzyskaną niepodległość.
Proszę sobie wyobrazić: Komitet Centralny Polskich Katolików, organizacja wierzących świeckich, co cztery lata urządza Zjazd Kościoła. Zaprasza setki prelegentów z diametralnie przeciwstawnych obozów i środowisk i na kilkuset podiach poddaje dyskusji wszystko z wszystkimi. Wierni mówią, a hierarchowie słuchają. Przedstawiciele rebelianckiej organizacji Kościoła oddolnego urządzają ekumeniczną komunię z udziałem katolików i protestantów. Prymas się boczy, ale bierze udział w Zjeździe, ponieważ jest to jedno z ważniejszych wydarzeń religijnych, intelektualnych i politycznych w kraju.
Kościół katolicki znalazł się w trudnej moralnie i politycznie sytuacji. Chcąc pozostać blisko ziemskich spraw swoich wiernych, z których wielu podpisuje się pod hasłami protestów społecznych, powinien krytykować gabinet Jerzego Buzka. Z drugiej strony jednak jest to przecież rząd prawicowy, wobec którego jedyną alternatywą pozostaje władza SLD. Dlatego biskupi starają się balansować między racjami rządzących i niezadowolonych. Wyraźnie częściej jednak przebywają w pobliżu władzy.
Prymas Józef Glemp to biegły doktor obojga praw i adwokat Roty Rzymskiej. Tuż po wygranych wyborach powiedział, że będzie to jego pierwsza kadencja na czele Episkopatu, a w chwilę później, zapytany o nowy program, odpowiedział, że tyle już lat przewodzi Konferencji, że inaczej pracować nie potrafi.
Przygotowania do wyborów przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski śledzono z dużą uwagą, także poza Kościołem rzymskokatolickim, co nie dziwi, gdy się zważy na jego pozycję i rolę w Polsce. Zwyciężyli kard. Józef Glemp i arcybiskup Józef Michalik. Co oznaczają same wybory w Kościele, jak i ten konkretny wybór hierarchów Kościoła? Czy wybór ten ustawia Kościół "dalej od świata", co byłoby klęską soborowych reformatorów? Czy też może jest obronną reakcją na coraz silniejszą krytykę ze strony tradycjonalistów? O komentarz poprosiliśmy Marcina Przeciszewskiego, redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej.