Górniczy kryzys postawił premier Ewę Kopacz przed alternatywą: zostać matką Polką albo polską Margaret Thatcher. Postawiła na matkę Polkę. Ale też, po prawdzie, nie miała wyboru.
Zmieniona pospiesznie w nocnym głosowaniu ustawa o funkcjonowaniu górnictwa ma pomóc uratować Kompanię Węglową. Czy uratuje? Niekoniecznie.
Trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności dla szefa działu wentylacji w kopalni Halemba. Wybuch metanu w listopadzie 2006 r. był jedną z największych tragedii w polskim górnictwie.
Jest dobry powód, by po słowach przewodniczącego Dudy władza wysłała do niego policję lub prokuratora. Ale nie byłby to najlepszy pomysł.
Problemy górnictwa całymi latami zamiatano pod dywan. Dziś okazuje się, że nie ma takiego dywanu, który by przykrył te hałdy problemów. I co teraz?
Gdyby podejść do problemu Kompanii Węglowej jak do każdej innej firmy, trzeba by było zamknąć siedem kopalni, które są zupełnie nierentowne – mówił pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa w Poranku Radia TOK FM.
Katastrofa w kopalni Mysłowice-Wesoła przypomniała, z jakimi zagrożeniami wiąże się wydobycie węgla kamiennego. Wraca pytanie: płacić górnikom za ciężką i niebezpieczną pracę czy inwestować w bezpieczne i nowoczesne urządzenia, które ich tej pracy pozbawią?
Jeszcze wczoraj kopalnia „Kazimierz-Juliusz” szła do likwidacji. Jej właściciel, Katowicki Holding Węglowy, twierdził, że każdego miesiąca przynosiła ok. 3 mln zł strat. Miała 100 mln zł zadłużenia. Roman Łój, były już prezes KHW, orzekł, że jego spółki nie stać na utrzymywanie fikcji gospodarczej. A dzisiaj sytuacja diametralnie się zmieniła.
Wybuch w Somie wywołał w Turcji także falę złości przeciwko władzom. Na ulice miast wyszły tysiące protestujących, tureckie związki zawodowe zapowiedziały strajki w reakcji na tragedię w Somie.
Mieliśmy budować gospodarkę opartą na wiedzy, a będziemy – opartą na węglu. Dlaczego? Bo mamy węgiel i górników. A w perspektywie zbliżające się wybory.