Pierwsze spotkanie przywódców dwóch państw koreańskich ponownie obudziło nadzieje na zjednoczenie podzielonego od 55 lat kraju. Zarówno w Phenianie jak i w Seulu nie ukrywano, że sukces szczytu był ważnym krokiem w tym kierunku. Prezydent Południa Kim De Dzung zapowiadał z dumą powstanie silnego państwa „pierwszej klasy”. Ale czy to w ogóle możliwe?
Początek zjednoczenia Korei? Spotkali się przedstawiciele dwóch państw pozostających w stanie wojny, z których jedno – Korea Północna nazywa drugie – Koreę Południową – „marionetkowym sługusem imperializmu”. Na Północy wodzowi oddaje się cześć boską, mimo że zmarły tam z głodu setki tysięcy ludzi.
Koncentracja wojsk Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD) w rejonie 38 równoleżnika rozpoczęła się, pod okiem radzieckich doradców, 12 czerwca 1950 r. Objęła ok. 90 tys. żołnierzy i została zakończona 23 czerwca. Następnego dnia dowódcy otrzymali rozkazy podjęcia działań ofensywnych o świcie 25 czerwca.
Koreański koncern Daewoo (co znaczy Wielki Wszechświat) rozsypał się niczym domek z kart zostawiając wierzycielom niespłacone gigantyczne długi i zmartwienie, co zrobić z setkami spółek rozsianych po całym świecie. Dla gospodarki koreańskiej rozpad koncernu stanowi poważny problem, jednak i Polska nie uniknie związanych z tym kłopotów.
Po zapowiedzi zwolnienia z firmy Daewoo-Fonica w Łodzi 193 osób, czyli 56 proc. załogi, Mieczysław Mik, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP), odmówił koreańskiemu prezesowi tej spółki, panu Jung Soo Choi, "udzielenia zezwolenia na zatrudnienie cudzoziemca". WUP przygotowuje też wniosek o deportację Koreańczyka. Jakie to będzie miało skutki dla zakładu, załogi i jak może wpłynąć na innych potencjalnych inwestorów?