Cerkiew rosyjska doprowadziła do zamknięcia muzeum Baby Jagi w prowincjonalnym miasteczku, by zgnieść siedlisko Złego. Ale w Rosji – z jej baśniami, carami, z jej bezkresem i sentymentalizmem – nie brak miejsc, gdzie unosi się zapach siarki, jak po balu opisanym przez Bułhakowa.
Angielskie legendy to mieszanka opowieści prawdziwych i zmyślonych o dzielnych królach walczących z najeźdźcami – Rzymianami, Saksonami i wikingami – a także między sobą. Opowieści te są wciąż atrakcyjne, z czego niebywale korzysta przemysł turystyczny.
„Szli za morze ku Waregom, ku Rusi, bowiem tak się zwali ci Waregowie Rusią, jako się drudzy zowią Szwedami, inni Normanami...”. Jeśli w trakcie naszych wakacyjnych podróży będziemy chcieli udać się w kierunku opisywanym w staroruskiej kronice Nestora, to wylądujemy w okolicach... Sztokholmu.
Smak hiszpańskiej przeszłości można sprawdzić w dwóch miastach: kastylijskiej Segowii i andaluzyjskiej Sewilli. Prawdziwe wydarzenia historyczne mieszają się tu z legendami i klechdami. A miejsca z nimi związane nieodmiennie przyciągają turystów.
Jeśli Wiktor Hugo napisał już „Dzwonnika z Notre Dame”, Stendhal „Czerwone i czarne”, a Saint-Exupéry „Małego Księcia” – to po cóż jeszcze legendy i mity? Skoro jednak taki mamy zamysł, chciałem zaproponować sześć postaci lub przedmiotów mitycznych.
24 kwietnia 1836 r. na zamku w Devinie 15 uczniów bratysławskiego gimnazjum pod wodzą Lodovita Sztura dyskutowało o dziejach Wielkiej Morawy. Chłopcy otrzymali od Sztura starosłowiańskie imiona. Od tamtego momentu Devin stawał się symbolem słowackiego odrodzenia narodowego.
Praojciec Czech ukląkł pod górą Rzip, ucałował ziemię i zawołał do swego plemienia: Oto miejsce, które wam obiecałem! Tu będzie nasza ojczyzna!
Język potoczny miesza mity, legendy i baśnie. Ale nam to nie przeszkadza. Już prawie z paszportem Unii w kieszeni i „Polityką” w ręce ruszamy śladami legend Europy.