Na niemieckich militarystów działał jak płachta na byka, zachodnia młodzież i bohema zbuntowanych lat 60. uznała go za guru. Mimo literackiego Nobla i ciężkiej pracy polskich wydawców i tłumaczy pozostaje u nas pisarzem dla wtajemniczonych. A przecież Hermann Hesse wiele lat temu postawił pytania, które wracają do nas jak bumerang w epoce postmodernizmu i elektronicznej mass-kultury.
Jednych fascynował intelekt Aleksandra Gieysztora, jego poziom naukowy, innych – wnikliwość politycznych ocen, a wszystkich – jego umiejętność mediacji połączona z życzliwością dla ludzi. Minęło właśnie 85 lat od urodzin długoletniego prezesa Polskiej Akademii Nauk, wybitnego uczonego, historyka (zmarł w 1999 r.), i oto z tą rocznicą zbiegła się publikacja niebanalnej książki o nim autorstwa Roberta Jarockiego.
Jak zwykle o tej porze roku polecamy Czytelnikom lektury na wakacje. W przeszłości prosiliśmy o rekomendacje m.in. pisarzy, krytyków, laureatów Paszportów „Polityki”. Tym razem do czytania zachęcają reżyserzy filmowi, którzy zajmowali się ekranizacją dzieł literackich.
Martyrologia była w PRL podstawowym kanonem kształtowania zbiorowej pamięci o przeszłości, po uzupełnieniu narodowego panteonu o ofiary stalinizmu niewiele tu pozostało do zrobienia. Niemniej w światowym „marszu szkieletów” Polska zajmuje wciąż miejsce prominentne zarówno dlatego, że na jej ziemiach znajdują się miejsca zbrodni dokonanych przez III Rzeszę jak i – ostatnio – z racji odkrycia Jedwabnego. Od początku lat dziewięćdziesiątych trwa też sprzątanie w innej części naszej izby pamięci, tej, w której (zresztą po raz pierwszy) eksponowane są losy Niemców w Polsce po zakończeniu II wojny światowej.
Dwadzieścia lat mrówczej pracy, badanie systemów gospodarczych i politycznych społeczeństw 30 państw. W efekcie Manuel Castells, socjolog mało znany poza akademickimi kręgami, stworzył dzieło niezwykłe, trylogię „The Information Age: Economy, Society and Culture” (Epoka informacji: gospodarka, społeczeństwo, kultura), klucz do zrozumienia cywilizacji kształtującej się na gruzach społeczeństwa przemysłowego.
Rok bez siedmiu minut
Niemal przez cały wiek XX wierzeń Greków i Rzymian uczyliśmy się z książki Jana Parandowskiego. Tuż przed końcem wieku przeżyliśmy powtórne wtajemniczenie w antyczny los – dzięki syntezie Zygmunta Kubiaka. I wydawało się, że nic więcej w tym (tzn. tamtym) stuleciu się nie zmieni. „Król mrówek” Zbigniewa Herberta, pisany i komponowany przez lat dwadzieścia, to ujęcie trzecie. Niepełne, fragmentaryczne, niedokończone, a jednak równie ważne.
[złamane pióro]
Zła macocha rozkazuje strzelcowi zabić Śnieżkę i przynieść jej serce, aby mogła je zjeść. Za swoją niegodziwość zostaje ubrana w stalowe trzewiczki i ustawiona na rozżarzonych węglach – tańczy, aż padnie martwa. Ojciec Jasia i Małgosi, zbyt biedny, by wyżywić dzieci, wyprowadza je do lasu i tam zostawia. Zła czarownica ginie w rozpalonym piecu. Siostrom Kopciuszka gołębica wydziobuje oczy. Oto baśnie w pierwotnych wersjach. Czy to naprawdę dobra lektura na owe 20 minut przed snem, w ciągu których mamy naszym dzieciom czytać na głos? Pewnie każdy z rodziców, który próbował to czynić, stawał wobec dylematu: cenzurować czy brnąć w ten horror.
Powieść w formie pamiętnika „Dziennik Bridget Jones”, napisana przez Helen Fielding, okazała się bestsellerem w Anglii i następnie w Ameryce, zaś nakręcony według niej film jest sukcesem sezonu. Czytelnicy jej polskiego przekładu wyrażają zaskoczenie: ot, notatki przeciętnej dziewczyny zabarwione humorem, gdzie tu sensacja? Czy film, który właśnie wszedł na nasze ekrany, tłumaczy ją?