Dla wielu stolic europejskich, i nie tylko, zbudowanie przyzwoitego lotniska nie jest zadaniem przekraczającym możliwości. Dla Warszawy wyraźnie tak.
Od kilku miesięcy narasta konflikt wokół spółki Port Lotniczy Poznań-Ławica. Większościowy udziałowiec, Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze w Warszawie, toczy wojnę z zarządem oraz z miastem i Skarbem Państwa mającymi mniejszościowe udziały. To zaledwie fragment gry Okęcie kontra regionalne porty lotnicze, której stawką są olbrzymie pieniądze.
Właścicielka działki na warszawskich Siekierkach Franciszka Szklarska, starsza schorowana pani, dała sobie radę z całym magistratem – na wiele miesięcy zablokowała budowę Trasy Siekierkowskiej, najważniejszej stołecznej magistrali. Rolnicy protestujący przeciwko rurociągowi jamalskiemu prawie spowodowali krach inwestycji niewyobrażalnie śrubując ceny za swoje działki. Mieszkańcy Osetnicy, nawet przekupywani wodociągiem i rozbudową sieci telekomunikacyjnej, nie zgadzali się na budowę spalarni mającej służyć połowie województwa. Kiedy runął maszt radiowy w Konstantynowie, mieszkańcy zablokowali budowę nowego. Do ich protestu przyłączyli się astronomowie, twierdząc, że maszt utrudni badania. Mieszkańcy warszawskiego Ursynowa nie chcą autostrady Moskwa–Berlin. Społeczność pewnej wioski na Lubelszczyźnie domagała się utrzymania nierentownego przystanku kolejowego. Tory zablokowano, przystanek się ostał. Naród poczuł swoją moc. Krzyczy, zakłada komitety, blokuje, protestuje. Ma rację, czy jej nie ma – nieważne. Byle było głośno i masowo, wtedy przeważnie postawi na swoim. To z kolei – lawinowo – zachęca następnych. Tak demokracja protestu zamienia się w dyktaturę.
Od kilku lat toczy się tajemnicza wojna o prawo handlu w strefie wolnocłowej Międzynarodowego Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie. Uczestniczą w niej polskie i zagraniczne firmy, krajowi urzędnicy i obcy dyplomaci. Wojna jest tak tajemnicza, że nawet ustalenie podstawowych faktów jej dotyczących okazuje się trudnym zadaniem. Gdyby ktoś poszukiwał przykładu, do czego prowadzi brak jasnych reguł w gospodarce, z pewnością znajdzie go na Okęciu.
30 czerwca 1999 r. osoby podróżujące między krajami Unii Europejskiej stracą prawo do korzystania ze sklepów duty free, sprzedających towary nie obciążone cłem i podatkami. Stwarza to szansę dla Polski, skoro obroty handlu wolnocłowego w UE oceniane są na kilka miliardów dolarów. Wygląda jednak na to, że ze stołu spadną nam okruchy: w Polsce działa tylko kilka sklepów wolnocłowych, a i one są przedmiotem trwającego od kilku lat ostrego konfliktu, czego przykładem jest port lotniczy na warszawskim Okęciu.