Za jeden z największych grzechów Kościoła krakowskiego duchowni i świeccy uważają upolitycznienie kazań metropolity, a ich zdaniem na politykę w Kościele nie ma miejsca.
Krakowski metropolita abp Marek Jędraszewski dołączył politycznie do obozu władzy i legitymizuje prawdziwe kłamstwo smoleńskie dzielące nasze społeczeństwo.
Od zaufania do rozczarowania. Tak się potoczyła historia Kościoła w Polsce demokratycznej. Również dla mnie.
Abp Marek Jędraszewski na święta ubogacił wiernych ostrzeżeniem przed rzekomym zamachem na Boże Narodzenie. Zamachnąć się miała Komisja Europejska, pod której auspicjami powstał projekt unijnego przewodnika do komunikacji społecznej.
Partia Kaczyńskiego roznosi dyskryminacyjny wirus, wykorzystując do tego kontrolowane przez siebie instytucje samorządowe. Polska ma z tym same kłopoty, a żadnej korzyści.
Brzytwa, jakiej się chwyta, opakowana jest dla niepoznaki w patriotyczne i religijne frazesy. Niektórzy biskupi ciachnęli nią teraz przy okazji maryjnego święta Wniebowzięcia.
Decyzję kurii krakowskiej, by wymówić umowę najmu redakcji „Tygodnika Powszechnego”, można odczytać jako małostkową i lekceważącą historyczne i kulturowe znaczenie tego pisma.
Abp Jędraszewski walkę o „słuchające sercem” kobiety wzmocnił serią pytań do „julek”. Na prawicy i w Kościele dorobiono już im gębę wulgarnych lewicowych oszołomek.
To już nie są czasy zdobywania nowego świata i nawracania siłą wszystkich „dzikusów”, czy tego chcą, czy nie – mówi prof. Jacek Leociak z Instytutu Badań Literackich PAN, autor „Młynów Bożych” i wydanego właśnie „Wiecznego strapienia. O kłamstwie, historii i Kościele”.
Wodzirejom tzw. dobrej zmiany i ich akolitom m.in. z Kościoła katolickiego nie tyle chodzi o ochronę prawa do życia w okresie prenatalnym, ile o typową polityczną dulszczyznę.