Według pogłosek Anna Fotyga wkrótce przestanie być ministrem spraw zagranicznych. Ona sama je dementuje, ale jakby bez przekonania. Czy w ogóle kiedykolwiek miała przekonanie do tej pracy?
Dopiero poważny błąd zwraca uwagę na ambasadorów, zwykle pracujących w cieniu. Akurat amerykański dyplomata w Warszawie wywołał – zapewne wbrew swym intencjom – wrzawę, która szukającej przyjaciół Polsce wcale nie służy. Dyplomacja to praca ważna, inteligentna i delikatna. Tym bardziej dziwi, że nasz MSZ ma 16 ambasadorskich wakatów i jeszcze przeprowadza mściwe czystki.
Premiera bardzo martwi zły i krzywdzący wizerunek rządu za granicą. Władze powołały nawet pełnomocnika w MSZ, który ma się z tym kłopotem zmierzyć. Ale terapia będzie warta tyle co diagnoza. Zatem: Kto i co psuje wizerunek polskiego rządu?
Zamęt wokół odwołanego w ostatniej chwili przez polskiego prezydenta szczytu z Francją i Niemcami był gwałtowny, ale krótkotrwały. Ale najgorsze, gdyby nie został po nim żaden ślad.
W III RP nie brakowało ministrów nieznanych szerszej opinii publicznej. Ale nie dotyczyło to resortu spraw zagranicznych. Teraz tak będzie. Z opowieści znajomych i przyjaciół Anny Fotygi wyłania się obraz aktorki drugiego planu, która otrzymała życiową rolę.
Gdy Andrzej Lepper wejdzie, Stefan Meller wyjdzie. W rządzie z Samoobroną szef dyplomacji nie widzi dla siebie miejsca. Jak na dyplomatę nawykłego do wygładzania kantów, mówi to wyjątkowo jasno. Ale co będzie przyczyną, a co pretekstem dymisji?
Prezydent Lech Kaczyński zadowalająco przeszedł pierwszą próbę poważnych rozmów zagranicznych w Waszyngtonie. Ale zaraz po powrocie musi stawić czoło dymisji swego ministra spraw zagranicznych. Prof. Stefan Meller nie wytrzymuje napięć wynikających z odmiennych wizji Polski w Europie, a naszej polityce zagraża bałagan.