Była pracownica zaopatrzenia chciałaby zadać pytanie, co państwo ma z tego, że w 1994 r. oddało, nieomal za darmo, 87 hektarów gruntu akurat panu Tomaszowi Majowi, ogrodnikowi spod Radomia? Takiego drogiego gruntu, przy samej wylotówce u bram Warszawy. Otóż, jej zdaniem, państwo z tego nie ma nic. W Mysiadle od dawna nie hoduje się już pomidorów, zostało tylko trochę starych róż, natomiast bujnie rosną długi, których jest już co najmniej 150 mln zł.
Na największą być może od lat aferę korupcyjną wśród krakowskich urzędników policjanci z Centralnego Biura Śledczego w Katowicach trafili przez przypadek. Ten doprowadził ich najpierw pod bramę XIV-wiecznej kamienicy, potem do księdza salezjanina, wreszcie do byłego wiceprezydenta Krakowa Stanisława Ż. Księdza wysłano na sześcioletnią pokutę, byłego wiceprezydenta do aresztu.
Obywatelskie Stowarzyszenia Uwłaszczeniowe to niezwykle frapująca organizacja. Jej twórca poseł Adam Biela zapewnia, że to po prostu spontaniczny ruch społeczny zwolenników powszechnego uwłaszczenia. Szeregowi członkowie są przekonani, że zaangażowani są w misję ochrony majątku narodowego przed grabieżą. Jednak w relacji wielu osób stowarzyszenia są przede wszystkim prywatnym zapleczem polityczno-gospodarczym Bieli.
Ziemia w Polsce jest tańsza niż barszcz. Są regiony, w których metr kwadratowy ornego gruntu można kupić już za pół dolara. To kusi nie tylko Niemców, mających do Warmii czy Śląska szczególne sentymenty, Holendrów, zmęczonych chemią i ciasnotą we własnym kraju, ale także coraz więcej bogatych Polaków. Ostatnio posiadaczem kilku tysięcy hektarów na Żuławach stał się Ryszard Krauze, szef Prokomu. Gruntu szuka też jeden z byłych rzeczników rządu.
Wspomnienia lokatorów z budynków przejętych przez agencję nieruchomości i zarazem zakład pracy chronionej DEKO zaczynają się od tej samej sekwencji. „Pewnego dnia wszedłem do kamienicy i ku wielkiemu zdziwieniu zauważyłem, że zniknął korytarz prowadzący do mojego mieszkania”. Czasem znika dach, klatka schodowa, piwnice albo ubikacje, odcięty zostaje dostęp do wody, elektryczności i gazu.
Spółka ABB ZWAR chce teren swojego podwarszawskiego zakładu w Międzylesiu przeznaczyć pod budowę sklepów i domów mieszkalnych. Nowy gospodarz Stoczni Gdańskiej planuje zamienić ją w wielkomiejskie centrum. Na terenie Huty Zabrze powstały stacje benzynowe. W Łodzi na terenach upadłych firm włókienniczych buduje się hipermarkety. Kupowanie prywatyzowanych zakładów jest teraz sposobem na zdobywanie atrakcyjnych nieruchomości.
Przecieki są alarmujące: resort finansów przygotowuje kolejny zamach na nasze kieszenie. Projekt nowelizacji ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, przewidujący zmiany w podatkach od nieruchomości, jest dopiero uzgadniany, a właściciele już obliczają, jak wielkie kwoty przyjdzie im zapłacić. Największy straszak stanowi zapowiedź wprowadzenia podatku katastralnego, który właścicielom kojarzy się z katastrofą.
Henryk Michoński przez kilka lat pracował w niewielkim pokoiku na parterze nieistniejącego już stołecznego Urzędu Rejonowego. Formalnie był urzędnikiem pośledniego szczebla, faktycznie dysponował mocą w Warszawie nieocenioną: oddawał w dzierżawę grunty Skarbu Państwa. Odkryliśmy go opisując dziwne losy nieruchomości rosyjskich w Warszawie (POLITYKA 9 i 10). Ale aktywność Henryka Michońskiego była zdecydowanie większa. On rozdał kawał Warszawy.
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności możliwe będzie tylko po zapłaceniu ceny wskazanej przez dotychczasowego właściciela, czyli przez gminę. Tym samym Trybunał uchylił jedną z najdziwniejszych regulacji prawnych uchwalonych przez Sejm RP. Przez dwa lata praktycznie za darmo można było na własność przejmować dzierżawione mienie. Nie wiadomo, ile osób z ponad miliona wieczystych dzierżawców skorzystało z tego nieoczekiwanego dobrodziejstwa. Pewne jest, że na mocy ustawy, sprzecznej z konstytucją i z rozumem, rozdano – tym, którzy potrafili to sobie załatwić – cudzy majątek wart setki milionów złotych.
170 lat temu Poznań otrzymał niezwykły dar. Edward hrabia Raczyński ofiarował miastu bibliotekę i bezcenny rodzinny księgozbiór dla „ułatwienia każdemu środków nabywania nauk i wiadomości”. Grunt przylegający do budynku biblioteki Raczyński przeznaczył na jej przyszłą rozbudowę. Komunistyczna władza upaństwowiła należącą do miasta działkę, po czym przekazała ją państwowej firmie. Ostateczny zabór fundacyjnego gruntu dokonał się w III RP.