„Naganianie” klientów w tzw. kotłowniach – swoistych call center – odbywało się jakby żywcem ściągnięte z filmu „Wilk z Wall Street” z Leonardem di Caprio.
Zaczyna się od telefonu o zyskach z obstawiania wzrostów czy spadków na rynku Forex. Tysiące osób się na to nabiera, nie wiedząc, że realne w tej grze są tylko pieniądze, które wpłacają. A te znikają gdzieś na Seszelach czy wyspach Vanuatu.
Żadna inna kategoria przestępstw nie rośnie tak szybko: zwykle przypadkiem człowiek dowiaduje się, że sprzedał wiele hektarów ziemi lub zaciągnął ogromną pożyczkę, idącą w miliony złotych.
Rośnie tolerancja dla przekrętów finansowych. Owszem, większość Polaków uznaje, że są one niedopuszczalne, ale pęcznieje grono akceptujących je „w pewnych sytuacjach”. Największe zrozumienie zyskuje wodzenie za nos komornika.
Krajowa Administracja Skarbowa zastąpi Służbę Celną, kontrolę skarbową oraz administrację podatkową. Jest się czego bać?
W piątek 3 lutego doszło do rewizji w Teatrze TrzyRecze. Dyrektorowi placówki wręczono polecenie wyprowadzenia się z budynku z powodu niezapłaconego czynszu.
Nieustannie ktoś nas nabiera, naciąga, nabija w butelkę. Strategie kuszenia klientów przybierają coraz bardziej wyrafinowane formy.
„Złap mnie, jeśli potrafisz” to słynny film, w którym Leonardo DiCaprio gra oszusta i fałszerza czeków, ściganego przez upartego agenta FBI. U nas też jest ktoś z podobnym tupetem. Tyle że specjalnie nikt go nie ściga.
Afera Marcina Dubienieckiego, zięcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie jest wyjątkowa. Wokół Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) wytworzył się gigantyczny system bezkarnego wyłudzania pieniędzy. Ta patologia trwa już prawie ćwierć wieku.
Ludzie, którzy mają duże pieniądze, na ogół dobrze ich pilnują. Ale wyrafinowani oszuści i na nich znajdują swoje sposoby.