Franciszka, razem z Kościołem, czeka w tym roku decydująca próba sił.
Franciszek nie przebiera w słowach. Tym razem w mowie do kardynałów tuż przed Bożym Narodzeniem.
Wizyta Franciszka nie przyniesie szybkich skutków politycznych, ale jej religijna symbolika jest jakimś powiewem nadziei.
W swoim przemówieniu w Parlamencie Europejskim papież nie szczędził Europie uwag krytycznych, ale chciał też ją pokrzepić.
Pierwszy był ksiądz misjonarz Bartolomé de las Casas, który w czasach konkwisty bronił autochtonów przed zbrodniami i wyzyskiem możnych. W XX w. takich jak on księży idealistów były w Ameryce Łacińskiej tysiące.
Drugi człowiek w Watykanie Benedykta XVI, kard. Tarcisio Bertone, liczył na wygodną emeryturę. Ale niewykluczone, że pisana mu zwykła cela.
Na Bliskim Wschodzie wszystko jest polityką, także, a może zwłaszcza, wizyty papieży. Podróży papieża Franciszka zmaganie się tego, co polityczne, z tym, co duchowe i religijne, towarzyszyło szczególnie intensywnie.
Trzydniowa (24–26 maja) wizyta papieża Franciszka będzie kościelnym wydarzeniem. Nie tylko dlatego, że papieże rzadko odwiedzają kolebkę chrześcijaństwa, ale też dlatego, że tym razem głównym celem jest dialog wewnątrz samego chrześcijaństwa, a nie z judaizmem czy islamem. Chodzi o dialog katolicko-prawosławny.
Wszyscy wiemy dziś, kto w Kościele, np. w Polsce, ma kłopot z ewangelicznym ubóstwem. Rzadziej mówimy o tym, że nie wszyscy księża, ojcowie zakonni i biskupi żyją w zbytku.
– W Polsce nic nowego, w Kościele powszechnym zmiany – rocznicę pontyfikatu Franciszka i wybór nowego szefa KEP podsumowywali publicyści Poranka Radia TOK FM.