Jarosław Kaczyński znów wszystkich okpił. „Projekt Gliński”, traktowany mimo wszystko z pewną powagą – bo miał wykorzystać istotny w końcu instrument konstytucyjny, jakim jest konstruktywne wotum nieufności – okazał się w wykonaniu szefa PiS jednym z lepszych sejmowych happeningów.
Dzięki czwartkowej debacie nad wotum nieufności dla rządu wiemy przynajmniej, że cyfryzacja objęła nawet Jarosława Kaczyńskiego, który potrafił posłużyć się iPadem. I to była chyba jedyna korzyść z tego popołudnia na Wiejskiej.
Misja premiera technicznego i jego ministrów-cieni, jak wszystko wskazuje, dobiega właśnie końca. Pozostaje pytanie, po co komu to było i co z gabinetem Glińskiego PiS zrobi dalej.
Właściwie od niechcenia, już pod koniec konferencji prasowej, premier rzucił myśl, że dokona zmian w rządzie.
Nad tym, jak sukces przerobić w klęskę, pracowali jedni; inni pracowali nad zamianą klęski w sukces.
Prof. Piotr Gliński nie zdążył jeszcze przegrać boju o fotel premiera, a w PiS już myślą o nim pod kątem wyborów prezydenckich.
Jak zmieniło się życie Piotra Glińskiego, odkąd prezes PiS ogłosił, że to jego kandydat na premiera?
PiS uruchomił „Projekt: Gliński”, do tej pory jeszcze niećwiczony. Profesor socjologii będzie mógł na własnym przykładzie doświadczyć, jak działają zasady politycznego marketingu.