Minister kultury Piotr Gliński zaczął od kłopotów wizerunkowych. Ale dziś na prawdziwy obraz działań jego resortu składają się już konkretne decyzje: kogo mianować, komu dać, komu zabrać.
W wymazywaniu gumką sukcesów Donalda Tuska bieżąca władza gotowa jest na wiele. Ostatnio nawet na „dobrą zmianę” w rodzimym muzealnictwie.
Czasopisma literackie okazały się najmniej ważne w tej grze politycznej. I to jest niepokojące i smutne.
Przeciw jego decyzji protestują ludzie kultury i nauki.
„Tworki pomieszane z bardzo wysokim poziomem arogancji” – w ten sposób wicepremier i minister kultury Piotr Gliński skomentował w Radiu ZET krytyczne opinie niemieckich polityków na temat rządów PiS.
Mówi, że zdobył się w życiu na dwie szalone rzeczy. W prywatnym: wyprawił się w Himalaje, a w życiu publicznym – zdecydował się wejść do polityki. Zaszedł wysoko.
O prof. Glińskim – wicepremierze, ministrze kultury, a w przeszłości kandydacie na premiera technicznego i na wiele innych stanowisk – pisać lubię i robię to chętnie, gdyż jest on osobą nietuzinkową.
Nowy rząd ujawnił, że zamierza położyć duży nacisk na kulturę i jasno zapowiedział, że będzie to kultura polska.
Jarosław Kaczyński zmienił cele polityczne Piotrowi Glińskiemu. Profesor nie jest już kandydatem na premiera, lecz na prezydenta (najpierw Warszawy, potem Polski), co jest ruchem ze wszech miar zrozumiałym. Szef PiS załatwia w ten sposób kilka spraw.
Profesorowie w gronie ekspertów zespołu Macierewicza i w „rządzie” Piotra Glińskiego dowodzą, że mimo etykiety partii antyinteligenckiej PiS ma pewne wsparcie profesury. Kim są naukowcy, którzy garną się do tej partii i dlaczego to robią?